Wspomnienia SP3SLU

  • Drukuj

Początki. Klub SP3KWA i różne okoliczności. Wspomnienia prywatne SP3SLU.

Lata 1987 / 1988 / 1989 / ...

Wielka fascynacja krótkofalarstwem ogarnęła mnie gdy byłem uczniem 8 klasy szkoły podstawowej. Mając już na koncie udane doświadczenia  z nielegalnymi nadajnikami UKF-FM (w ówczesnym "socjalistycznym" paśmie OIRT 66 - 74 MHz), a nawet z nadajnikiem iskrowym, zacząłem świadomie zdobywać wiedzę i szukać kontaktów z krótkofalowcami. Studiowałem archiwalne wydania "Radioamatora i krótkofalowca", Biuletyny PZK, "ABC krótkofalowca", "Podręcznik radiooperatora" itp. literaturę. Pierwszym nadawcą, do  którego trafiłem był Radek SP3OKU, wówczas uczeń klasy maturalnej LO, mający  licencję i czynną radiostację UKF (radiotelefon FM-3001 z płynnie przestrajanym odbiornikiem i kwarcowym nadajnikiem, antenę 9 elementów wg SP6LB). Radek wypożyczył mi odbiornik nasłuchowy w układzie homodyny na pasmo 80m, z zastrzeżeniem, że muszę naprawić w nim m.cz., wyjaśnił jak zbudować antenę G5RV  i zaproponował spotkanie w Klubie SP3KWA przy okazji zawodów SP-K. Antenę wykonałem i rozwiesiłem na dachu, w odbiorniku wymieniłem tranzystor i wkrótce rozpocząłem nasłuchy. Zaprowadziłem dziennik SWL według wskazówek zawartych w "ABC". W ciągu dnia, w słabej propagacji  słychać było tylko co silniejsze polskie stacje SSB. Wieczorem homodynowy odbiornik ulegał przesterowaniu i dopóki nie wyposażyłem go w tłumik antenowy, z odbiorem na 80m  bywały  trudności. Nasłuchiwałem też w paśmie 40m na domowym radioodbiorniku "JOWITA 2" z dodatkiem własnoręcznie wykonanego generatora BFO.

Pierwsze nadawanie rodzimej stacji SP3KWA jakie usłyszałem na swoim odbiorniku, to były sygnały CW wysyłane przez Mariana SP3OKR w zawodach SP-K. Nie umiałem ich jeszcze odczytać. Wiosną 1987r. trafiłem  do klubu (oczywiście w drugi czwartek miesiąca) aby zobaczyć na żywo pracę w SP-K na Jowiszu SP102. Tam sprawy potoczyły się trochę zbyt szybko. Radek SP3OKU zarekomendował mnie jako wprawionego  nasłuchowca, posadzono mnie przy mikrofonie radiostacji w czasie zawodów. Nie wiele dobrego z tego wyszło. Uległem tremie i choć miałem już osłuchanie i wiedzę o prowadzeniu łączności,   pomyliłem jednak znaki, wymianę i zaciąłem się przy pierwszej próbie wołania. Władek SP3OKT wypowiedział wówczas słowa, które długo rozbrzmiewały w mojej pamięci "..Do zawodów się nie nadajesz !" Postanowiono, że pierwsze łączności powinienem nawiązać w zwykłym trybie, ale to nie będzie łatwe, gdyż z klubu nie można nadawać w żadnej z normalnych godzin oglądalności telewizji. Niedługo potem z pomocą wyszedł Sławek SP3OKS, który zaproponował nadawanie w soboty, około godziny 7 rano. Przed ostateczną próbą operatorską prowadziłem w domu intensywne nasłuchy, prawie na okrągło. Koncentrując uwagę ćwiczyłem  wywołania ogólne, opisy aparatury, literowanie, zapisywanie danych z QSO i  prowadzenie całych łączności bez nadajnika, "na sucho".  Dziś mało kto chce uwierzyć z jaką dokładnością i poświęceniem szkolił się młody krótkofalowiec w małym mieście. Jednak cały ten trud wydawał się normalny i niezbędny. Również aktywność SWL - bycie nasłuchowcem przed przystąpieniem do egzaminu i uzyskaniem licencji nadawczej było oczywiste. Niczego nie można było dostać "na gotowo" a do przezwyciężenia ciągle były jakieś trudności. Potrzebna była samodzielność i wytrwałość w dążeniu do celu. W sferze marzeń znajdował się swobodny dostęp do radiostacji klubowej i możliwość codziennego nawiązywania łączności. Podobnie - posiadanie jakiegokolwiek urządzenia nadawczo-odbiorczego. Jednocześnie wszystko co z krótkofalarstwem związane, wydawało się wielce atrakcyjne i pociągające, a nawet magiczne. Natomiast za darmo można było dostać od kolegów  części, podzespoły elektroniczne, fragmenty demobilowych radiostacji i szeroko rozumianą pomoc teoretyczną i praktyczną.

Na stacji klubowej SP3KWA po raz pierwszy pracowałem ... maja 1987 od godz. ...., pod okiem Sławka SP3OKS. Po takim jak moje przygotowaniu łączności szły dobrze, zgłaszało się wiele stacji a czas do godziny obowiązkowego QRT mijał bardzo szybko. Latem 1987 zabrałem na wakacje do Powidza odbiornik nasłuchowy,  własnoręcznie wykonany klucz telegraficzny z drewnianą dźwignią i  generatorem tonu CW. Odbierałem w doskonałych, nie spotykanych dla miasta warunkach  mnóstwo  radiostacji, w tym klubowych (głównie harcerskich) nadających z obozów rozsianych po Polsce. Do dziś pamiętam z nasłuchu zajęcia przy radiostacji na harcerskim obozie SP2ZCI/2 w Pólku, albo pracę Henryka SP6ARR ze stacji Telewizyjnego Klubu Krótkofalowców SP6TVP z Wrocławia, podczas nagrywania programu "Krótkofalowcy". W Powidzu z ogromną siłą słychać było radiostację SP3KXC z Witkowa, zaprzyjaźniony i odwiedzany przez naszą ekipę wojskowy klub KF.  W zawodach SP-K tury lipcowej 1987 usłyszałem też rodzimy znak SP3KWA z głosem Władka SP3OKT. Uczyłem się alfabetu Morse'a i bez czyjegokolwiek instruktażu metodycznego ćwiczyłem nadawanie na kluczu.

W końcu sierpnia 1987 uczestniczyłem w ekspedycji radiostacji SP3KWA/3 do Gaju (jez. Gosławickie) z Władkiem SP3OKT, Sławkiem SP3OKS i Marianem SP3OKR. Okazją były coroczne LOK-owskie zawody terenowe "Polny Dzień". Obowiązki głównego operatora CW pełnił Marian SP3OKR. Z Konina, z siedziby LOK przy ul.Urbanowskiej pracowała sztabowa stacja wojewódzka SP3KJD. W celach towarzyskich odwiedzili naszą ekipę: Andrzej SP3FCO i Grzegorz SP3MYT z Konina.  Przed tym audytorium zademonstrowałem swoją świeżo nabytą umiejętność nadawania telegrafią. Stwierdzono, że znam cały alfabet i prawidłowo nadaję. Ale nie umiałem kompletnie nic odebrać. W nowy rok szkolny, do I klasy LO wkroczyłem z silnym postanowieniem dalszej nauki telegrafii i szybkiego przystąpienia do egzaminu na "Świadectwo uzdolnienia".

Na amatorskich pasmach KF w latach 80-tych słychać było mnóstwo nieamatorskich (głównie wojskowych) stacji nadających radiogramy w grupach 5-znakowych, w najróżniejszych szybkościach. Tak więc mając odbiornik nasłuchowy można było ćwiczyć CW bez płyt, kaset i transmiterów treningowych. Moja nauka odbioru polegała na wsłuchiwaniu się w radiogramy i próbach rozpoznawania choćby pojedynczych liter i cyfr. Postęp był szybki i z czasem zacząłem odbierać całe grupy i treści. Sporo emocji dało mi odebranie pierwszych rzeczywistych znaków wywoławczych radiostacji amatorskich. Od rozpoznania QSO stacji jugosłowiańskich YU7CAG i YU7CAW w paśmie 40m, na radioodbiorniku "JOWITA" rozpocząłem swój okres nasłuchów telegraficznych.

Jesienią 1987r. odbierałem i nadawałem telegrafią w tempie 12 - 14 grup ma minutę. Ale mogłem pochwalić się tym tylko sam przed sobą i rodzicami. W klubie nie było nikogo kto podzielałby zainteresowania telegraficzne lub mógł sprawdzić i ocenić moje umiejętności. Naturalnie zależało mi na przeprowadzeniu pierwszej łączności CW ze stacji SP3KWA. Przygotowywałem się do tego podobnie jak przed pierwszym QSO na fonii, prowadząc już zupełnie swobodnie nasłuchy CW i trenując całe łączności "na sucho". W decydującym momencie ówczesny kierownik SP3KWA, Władek SP3OKT zablokował możliwość mojej pracy CW stwierdzeniem, że : "...z klubu mogę pracować na telegrafii przy operatorze znającym telegrafię i mogącym kontrolować moją pracę..." Oczywistym było, że takiego kogoś na co dzień nie ma. Z kontekstu wynikał brak poparcia i brak wiary w moje umiejętności. Ale jednorazowo udało się ściągnąć dla nadzoru telegrafistę Mariana SP3OKR z Tuliszkowa. Było jesienne popołudnie, środek tygodnia. Po zestrojeniu Jowisza na część telegraficzną pasma 80m, znalazłem wolną częstotliwość, nadałem "QRL ?" i rozpocząłem wołanie CQ w tempie powyżej 12 grup na minutę. Marian SP3OKR zdążył potwierdzić, że wszystko jest dobrze. Na pierwsze CQ zgłosiła się stacja z ZSRR UA....... , której zacząłem odpowiadać. Nie doszło jednak do pełnego QSO, nie usłyszałem swojego raportu... To nerwowy mieszkaniec bloku (sąsiad) wszedł na dach i zerwał oraz zrzucił na ziemię antenę LW. Widać miał silne zakłócenia TVI od naszego nadawania. Taka była moja pierwsza łączność z Klubu SP3KWA na telegrafii.

Z egzaminem na Świadectwo Uzdolnienia przed komisją ówczesnej Państwowej Inspekcji Radiowej początkowo także były trudności, ponieważ kierownictwo klubu nie było przekonane co do słuszności mojego startu na  kategorię I, czyli egzaminu z telegrafią. Byłem w I klasie LO. Po pewnych "przepychankach" uzyskałem jednak odpowiednie podpisy na dokumentach i 21 listopada 1987 wybrałem się samotnie autobusem PKS  na egzamin, do siedziby LOK w Poznaniu, przy ul. Niezłomnych 1. Pozytywny wynik testu z telegrafii podano mi od razu, ale o teorię musiałem dopytywać się telefonicznie w następnym tygodniu. Mimo chęci załatwienia wszystkiego jak najszybciej, na licencję i znak SP3SLU przyszło mi czekać dokładnie 6 długich miesięcy. Dokument odbierałem osobiście w siedzibie PZK w Poznaniu, w klubie SP3POZ, z rąk Barbary SP3OEH, w dniu 21 czerwca 1988r. , gdy zaczynały się wakacje po I klasie liceum.

1988

Wcześniej,  oczekując na licencję przygotowywałem stację nadawczo-odbiorczą.  W modzie była wówczas najnowsza wersja  podstawowego układu transceivera SP5WW opublikowana w roku 1986 w "Radioelektroniku". Cała krótkofalarska Polska budowała ten układ, jak kilka lat wcześniej Bartka.  Ja  także. Ale w międzyczasie trafiła do mnie zdekompletowana radiostacja RBM-1. Doprowadziłem ją do porządku. Zrekonstruowałem brakujące podzespoły posilając się zastępczymi i pochodzącymi z innych RBM-ek. Z tego co mi wiadomo braki podzespołów w LOK-owskich RBM-kach wiązały się z ich pobieraniem (kondensatory nastawne, przekładnie, dławiki żarzeniowe, karkasy dużych cewek) w celu przekazania producentom transceiverów Jowisz w Postominie. Do stacji dobudowałem zasilacz i wzmacniacz mocy na lampie PL-36, później na 2 lampach QQE-03/12. Antenę G5RV przewiesiłem z dachu w przestrzeń między blokami. Oczywiście wypróbowałem całą radiostację w realnych łącznościach telegraficznych jeszcze przed wydaniem licencji.... Zasięg był zadziwiająco duży. Tym sposobem w dniu 28 czerwca 1988, po uprawomocnieniu się pozwolenia ( 7 dni czekania z mocy prawa z licencją w ręku ) rozpocząłem regularną pracę na KF emisją CW jako SP3SLU. 

Losy Klubu SP3KWA nie były w tym czasie szczęśliwe. Problem zakłóceń TVI i protesty sąsiadów z bloku przybrały na sile. Nie było mowy o odtwarzaniu zniszczonych anten. W związku z tym zawody SP-K , żelazny obowiązek każdej LOK-owskiej stacji klubowej odbębnialiśmy z różnych okazjonalnych QTH. W ten sposób w czasie ferii zimowych w roku 1988 klubowy TRX Jowisz został zainstalowany u Radka SP3OKU (dla ścisłości - po raz drugi) . Za antenę służył dipol 2x19.5m wiszący w ogródku. Uparłem się wówczas aby w zawodach pracować na telegrafii. Miało to być drugie podejście bezpośrednio po mojej pierwszej próbie, podczas której zniszczono klubową antenę LW. Przed zawodami nawiązałem QSO z bratnią stacją klubową SP3KXK z Konina, obsługiwaną przez Eugeniusza SP3JIO. W SP-K, jak na pierwszy raz, szło nad wyraz dobrze i co ciekawe, bez ćwiczeń, odruchowo przeszedłem do pracy tempem około 20 grup / min w nadawaniu na kluczu sztorcowym i odbiorze. Ten skok tempa CW w górę nastąpił w warunkach silnych emocji związanych z pierwszą udaną pracą w zawodach i nie cofnął się już później. Awansowałem na wyższy poziom podczas jednej tury SP-K. Władek SP3OKT w trakcie zawodów telefonował do Antoniego Ordana SP3JHH w ZW LOK Konin z informacją ,że "Jurka roznosi przy radiostacji". Przy innej okazji nadawaliśmy w zawodach z mojego domowego QTH i anteny G5RV wiszącej między blokami przy ul. Findera 3 i 5 w Turku.

22 lipca 1988r. pokazowa stacja SP3KWA/3 została zainstalowana na 1 dzień w budynku OSiR Turek , w ramach uczestnictwa w festynie z okazji Święta Manifestu Lipcowego PKWN. Wcześnie rano pracowaliśmy w zawodach okolicznościowych "PKWN".   Następnie przez cały dzień, aż do wieczora, emisjami SSB i CW 80m na JOWISZU. Władek SP3OKT uruchomił stanowisko z komputerem TIMEX 2048 do odbioru SSTV. Stację odwiedziła niewielka grupa znajomych i ciekawskich oraz oficjalni goście. Co najważniejsze, otworzyły się nowe perspektywy dla SP3KWA. Po kilku miesiącach załatwiania formalności przez Władka SP3OKT ze wsparciem LOKu Konin w osobie Antoniego Ordana SP3JHH, OSiR Turek zgodził się przyjąć Klub pod swój dach. Wkrótce nastąpiła przeprowadzka do niedużego pomieszczenia w parterowym budynku, z okratowanym oknem od strony południowej i widokiem na łąki idealnie odpowiadające potrzebom antenowym. Do przechowywania radiostacji zgodnie z wymogami LOK zespawano stalowy sejf na bazie szafy od radiotelefonu bazowego FM-326. Na łąkach OSiR ustawiliśmy 2 maszty z rur stalowych po około 8m z odciągami, utrzymujące antenę W3DZZ.

Skromny klub SP3KWA miał w tamtym czasie ciekawą i wartą wspomnienia, czysto formalną strukturę  wewnętrzną i podział  na sekcje. Wynikało to z form narzucanych przez LOK i wdrażanych  przez Antoniego Ordana SP3JHH z ZW LOK Konin. Tak więc oprócz radiostacji klubowej z czasem formalnie powołano Pracownię Radioelektroniczną. Na jej wyposażenie  przejęliśmy kilka przyrządów pomiarowych, zestawów radioamatora (m.in. woltomierz lampowy U-718, radzieckie zestawy: miernik + lutownica) , spore ilości sprzętu demobilowego oraz elementów elektronicznych. Po zaopatrzenie jeździliśmy okresowo samochodem Elektrowni "Adamów" do Konina, gdzie Antoni SP3JHH dzielił i obdarowywał  zasobami magazynu LOK przy ul. Urbanowskiej 16. Z chwilą przekazania Klubowi komputera TIMEX 2048 powołano Sekcję Komputerową, z oddzielnym kierowikiem (pracownikiem Elektrowni nie będącym krótkofalowcem) . Niezwykle  ważnym było, aby od każdej sekcji spływały do "centrali" szczegółowe sprawozdania śródroczne i roczne, z liczbami członków, szkoleniami, zawodami itp.  W nomenklaturze LOK-owskiej mówiło się o działaniu  oddzielnych podmiotów: radiostacji, pracowni, sekcji komputerowej. W praktyce było to całkowitą fikcją.

Uzyskanie i utrzymanie licencji klubowej kat. I było uwarunkowane ze strony ówczesnej Państwowej Inspekcji Radiowej (PIR) deklaracją 3 tzw. operatorów firmujących. Musieli oni mieć "Uprawnienia operatorskie klasy A" , tj. drugi prócz pozwolenia radiowego dokument wydawany przez PIR osobie prywatnej. W przypadku klubów LOK-owskich, których z założenia miało być jaknajwięcej, występowały powszechne  deficyty operatorów firmujących. I tak na licencji SP3KWA z początku figurowali: Władek SP3OKT, Sławek SP3OKS i "wypożyczony" z Konina Marian SP3OKR. Gdy  uzyskałem znak SP3SLU i uprawnienia operatorskie, zostałem w roku 1988 dopisany do SP3KWA jako operator, a Marian SP3OKR powrócił do firmowania któregoś z klubów w Koninie. Dla przykładu : z powodu braku dyspozycyjnych  operatorów kat. I , klub  SP3KVE z Konińskiego Zatorza przez kilka lat miał II kategorię licencji i możliwość nadawania tylko na UKF.

Wraz z pojawieniem się komfortu nadawania i odbioru KF na stacji SP3KWA w budynku OSiR,  wzrosło zapotrzebowanie na swobodny dostęp do radia. Potrafiliśmy pracować na stacji tyle - ile się dało. W latach 1988 / 1989 do klubu przychodzili i na radiostacji pracowali :  SP3SLU, Robert SP3TLH, Krzysiek SP3TLF, Agnieszka SP3TLG, Heniek Grzymski z młodzieżą z drużyny harcerskiej  i inni . Wiosną 1989 będąc uczniem II klasy LO w weekendy wielokrotnie rozpoczynałem nadawanie z klubu  przed wieczorem, a kończyłem wcześnie rano, już po wschodzie słońca. Zależało mi na DX-ach , szczególnie łączności z USA, Kanadą. Pasmo 20m, a czasem i 15m bywały przez całą dobę otwarte. Lampa GU-50 we wzmacniaczu Jowisza i antena W3DZZ  wystarczały. Na nockach radiowych przesiadywałem sam, tylko nad ranem o świcie, często przyjeżdżał rowerem Krzysiek SP3TLF powracający z wojaży.

Co ciekawe, do roku 1988 kierownictwo klubu w osobie Władka SP3OKT zakazywało mi nawiązywania łączności ze stacjami państw zachodnich. Prefix DL nie miał prawa znaleźć się w dzienniku. Niemile widziane było mówienie o pracy DX-owej, przestrajanie nadajnika na wyższe pasma. Często słyszałem, że jesteśmy w zakładowym klubie LOK-owskim przy Elektrowni "Adamów" i jako goście możemy szkolić się w podstawowych łącznościach na 80m, do tego służy stacja klubowa. A DX-y , wyższe pasma itp. mogę robić z domu lub założyć własny klub. Zupełnie inne podejście  widziałem w ówczesnym klubie SP3PMA Konin , gdzie koledzy w moim wieku i starsi ( SP3RNZ, SP3SLO, SP3OCC, SP3VSC, Kajmak ) napawali się łącznościami z kapitalistycznym zachodem i DX-ami  śmiejąc się i niedowierzając  moim opowieściom o tym co dzieje sie w Turku. Ten reżim odpuścił jednak około roku 1989. W klubie nie było konkretnego przełomu. W ciągłych staraniach o dopuszczenie do pracy na wyższych zakresach i z DX-ami stopniowo przestałem odczuwać opór i zakazy kierownictwa. Mogłem działać.

Oddzielny , specyficzny wątek tamtych lat to praca w zawodach KF. Pamiętam zasadniczo dwa aspekty i kierunki nauczania, których wpływom  początkowo ulegałem. Pierwszy to wspomniane  podejście do zawodów SP-K, podniesionych wówczas formalnie do rangi Mistrzostw Polski  LOK Radiostacji Klubowych. W drugi czwartek każdego miesiąca należało brać w nich udział, bardziej dla powinności i odhaczenia niż rywalizacji sportowej. Zarząd Wojewódzki LOK rywalizował natomiast z innymi okręgami w punktach jakie "wyrabiały" podlegające mu kluby. Przeciętne osiągnięcia naszej stacji, do których przywykliśmy to było od 30 do 60 QSO i około setnego (100) miejsca w klasyfikacji. Druga nauka kierownictwa brzmiała "zawodów wygrać się nie da, zawody wygrywają stacje z Warszawy i innych miast, gdzie pracuje się na 2 i więcej nadajnikach dużej mocy, nie ma co się nawet starać". Wpływ tych sugestii na moje rozumowanie był silny, wydawało mi się, że tak musi być i przekazywałem to stanowisko innym. W takim ujęciu zawody KF nie były  fascynujące, a do końca danej tury czasem nie chciało się czekać. Poza SP-K omijało się wszelkie zawody. Takie było podejście.

Ile zmian może przynieść spotkanie na drodze właściwego człowieka, który zainspiruje,  pokieruje, da przykład i zaszczepi wiarę w możliwości - niech ukaże kolejna historia związana z ludźmi i naszym klubem:

W 1989/1990 gościł w Turku i nadzorował pewne prace w Elektrowni krótkofalowiec wrocławski Krzysztof Hryszko SP6BPY. Spędzając tu kilka tygodni zawitał do SP3KWA na zaproszenie Władka SP3OKT. Kiedy koledzy rozmawiali z gościem o przysłowiowym "mydle i powidle"  dostrzegłem w nim ogromne żródło cennej wiedzy. Nie dawałem spokoju tematom łączności, DX-ów, anten, operatorstwa itp. Pochłaniałem informacje od krótkofalowca o ogromnym doświadczeniu i wyraźnie innym niż znane  nam podejściu do spraw. Słuchałem opowiadań o starym wrocławskim światku DX-manów, o dyżurach w sieci  DX-owej i  systemie wzajemnego powiadamiania na UKF, o pracy w zawodach międzynarodowych, antenach (nie dipolowych...) itp. Uzyskiwałem odpowiedzi na większość nurtujących i nie rozwiązanych dotąd pytań. Zacząłem planować i marzyć o własnych działaniach w podobnym stylu. Najcenniejszymi "krokami do przodu" jakie wtedy poczyniłem okazały się: wspólny start w zawodach na CW. SP6BPY wprowadził atmosferę pracy na konkretny wynik, zaraził wiarą w możliwość  dobrego rezultatu i emocjami sportowo-operatorskimi.  Uzyskaliśmy wynik rekordowy dla SP3KWA i TRX Jowisz. Skutecznie przestawiło to moje myśleniae na nowe tory. Innym razem wołaliśmy w PileUp'ie  DX-a , obleganą stację z Senegalu 6W... Nawiązanie łączności wydawało mi się nierealne w naszych warunkach. Zwykle omijałem takie stacje.  A jednak udało się i była to również skuteczna inspiracja. Wreszcie  wg wskazówek SP6BPY zbudowałem pierwszą antenę GP 1/4 fali na pasmo 14MHz, z przeciwwagami i kondensatorem strojącym. Ustawiłem ją na dachu mojego bloku mieszkalnego. Stroiła się idealnie  (SWR 1:1) i zapewniła na 14MHz łączność  z W, VK i ZL... W tym czasie ( III klasa LO ) dokończyłem budowę mojego podstawowego TRX-a i wzmacniacza , używanych przez  dalszych 18 lat ( do 2008 ) , 3,5 / 14 MHz , 100W , lampa QQV 07/50 w stopniu PA.

Dalszy bieg wypadków, nie opisywanych tu dokładnie, był taki, że w roku 1991 Klub SP3KWA przy El. „Adamów” został zlikwidowany, a powołano Klub Łączności LOK SP3KWA przy S.M. „Tęcza” w Turku. Jako maturzysta, 19-latek, zostałem jego kierownikiem. Zajęliśmy lokal w piwnicy bloku ul. Spółdzielców 6, a latem roku 1995 wyszliśmy z podziemia, dostając przydział lokalu w Osiedlowym Klubie „Tęcza”. We wszystkim tym skutecznie pomagał nasz przyjaciel Danek Gajewski (zm. 2012) pracownik S.M. „Tęcza”, kierownik klubu osiedlowego. Danek nigdy nie był krótkofalowcem, lecz tylko lub aż Sympatykiem krótkofalarstwa. Lecz to nie przypadek. Okazuje się bowiem, że jego szwagier to Stefan F5IYQ z Amiens, pierwszy nadawca SP3DSX z Turku (lata 60/70) później SP9DSX z Jastrzębia, aż do stanu wojennego 1981r. Mało tego, Stefan Pałka F5IYQ to postać historyczna. Negocjował i podpisywał on osobiście słynne Porozumienia Śląskie z rządem PRL 3 września 1980r. Ale to wykracza już poza zakres wspomnień krótkofalarskich…

 

........... cdn