SP5DZC Przygoda z radiem

  • Drukuj

Jan Walaszkowski - SP5DZC

Urodziłem się 13 lutego 1931 roku w Starachowicach. Miałem 7 lat, gdy mój Ojciec kupił i zainstalował pierwsze w naszym domu radio. Wtedy radio traktowałem tylko jako atrakcyjny przedmiot dostarczający rozrywki. W 1939 roku, po zajęciu Polski przez wojska hitlerowskie, okupant nakazał oddanie odbiorników radiowych.

W tym miejscu, młodszemu pokoleniu warto przypomnieć, że w czasie okupacji hitlerowskiej posiadanie odbiornika lub nadajnika radiowego było zabronione i bardzo surowo karane nawet osadzeniem w obozie koncentracyjnym, co bardzo często kończyło się śmiercią.

Mój Ojciec zdecydował się radio zniszczyć. Prawdziwy szok przeżyłem, gdy patrzyłem jak rozbijał radio i jak głęboko zakopuje resztki w ogrodzie. Myślę, że to zdarzenie pozostawiło pewien ślad w mojej pamięci, ale to nie był jeszcze decydujący bodziec do zainteresowania się radiem.

W 1943 roku losy wojny rzuciły mnie wraz z rodziną do Opoczna, gdzie w 1944 ukończyłem szkołę podstawową i uczęszczałem na tajne komplety nauczania przygotowujące do szkoły średniej.

W 1944 roku na strychu domu w którym nas zakwaterowano znalazłem wydaną w 1927 roku książkę RADIOTECHNIKA DLA WSZYSTKICH. Początkowo z ciekawości a stopniowo z rosnącym zainteresowaniem czytałem strona po stronie bardzo przystępnie napisaną książkę i starałem się jak najwięcej zrozumieć. Dziś oceniam, że to miało decydujący wpływ na moją przygodę z radiem.

17 stycznia 1945r nastąpiło wyzwolenie Opoczna spod okupacji niemieckiej. Cofające się w ogromnej panice wojsko pozostawiło wiele sprzętu w tym różnego typu radiostacje. Kierując się bardziej instynktem i chęcią posiadania niż fachową wiedzą, wspólnie z kolegami „zabezpieczyliśmy” kilka egzemplarzy.

Od wczesnej wiosny 1945 roku uczęszczałem do Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego w Opocznie gdzie fizyki uczył profesor Pasierbiński w czasie Powstania Warszawskiego żołnierz AK i łącznościowiec. To On, gdy dowiedział się o moich zainteresowaniach, dopingował mnie do pogłębiania wiedzy i praktycznego działania. Pod Jego kierunkiem, wykorzystując części z „zabezpieczonych” poniemieckich radiostacji, w 1946 roku zbudowałem na lampach RV2,4P700 i RL2,4P2 prosty bateryjny odbiornik z dodatnim sprzężeniem zwrotnym (tzw. „reakcją”). Służył mi on długi czas, między innymi, do nasłuchów stacji amatorskich na falach krótkich w pasmach 7 i 14MHz.

Po pewnym czasie rozszyfrowałem co oznaczają powtarzane przez nadawców kilkakrotnie G2ABC czy SM5XYZ. Zapisywałem z coraz większym zainteresowaniem usłyszane nowe kraje stając się w ten sposób zupełnie nieświadomie nasłuchowcem. Nieświadomie, gdyż moja wiedza o krótkofalarstwie była skromna a kontakty z doświadczonymi przedwojennymi krótkofalowcami bardzo utrudnione ze względu na odległości – ciągle mieszkałem w Opocznie oddalonym od Łodzi czy Warszawy o ponad 100km.

W roku 1946 ukazał się pierwszy po wojnie miesięcznik RADIO DLA TECHNIKÓW I AMATORÓW, którego byłem stałym czytelnikiem aż do jego zamknięcia (chyba na początku lat 50 – tych). Gromadziłem również katalogi i wydawnictwa fachowe, początkowo poniemieckie a później wydawane w kraju prawie wszystkie książki poświęcone naszemu hobby. Niektórych autorów poznałem osobiście. Książki z ich dedykacjami zajmują honorowe miejsce w mojej „podręcznej” fachowej biblioteczce.

1 września 1945 roku wstąpiłem do ZHP do drużyny im. Władysława Jagiełły w Opocznie. Byłem Kronikarzem i Sekretarzem Drużyny a w latach 1949 – 1950 Sekretarzem Komendy Hufca ZHP w Opocznie.

Po zakończeniu wojny wzrosło bardzo zapotrzebowanie społeczeństwa na odbiorniki radiowe. W pierwszych miesiącach źródłami zaopatrzenia byli szabrownicy penetrujący Ziemie Odzyskane i żołnierze Armii Czerwonej wracający z Niemiec do domu. W przypadku tych ostatnich walutą były butelki samogonu lub zegarki. Tak kupione radia prawie zawsze wymagały przeglądu lub remontu, otworzyła się więc możliwość dorobienie paru groszy. Klienci bywali czasami kapryśni i wymagający. Pamiętam, jak po kilku dniach właściciel radia zjawia się ponownie i stawiając zreperowane radio na stole mówi: Ono nie odbiera!!. Włączam radio – radio gra. Pytam więc o co tu chodzi ?, a klient na to: Ono gra, ale nie odbiera Londynu. Chodziło oczywiście o radio BBC w języku polskim nadające wiadomości inne od oficjalnych nadawanych przez krajowe rozgłośnie z Kraju. Odbiornik trzeba było trochę przestroić i klient był zadowolony. Bywali również klienci łatwowierni i zdyscyplinowani. Oto skrajny przykład: Siedzimy z kolegą nad reperowanym radiem, gdy zdyszany klient przynosi odbiornik i prosi o stwierdzenie czy da się zreperować. Zaglądamy do środka i widzimy spalony bezpiecznik. Nagle mój kolega, znany dowcipniś, pyta: Abonament Pan zapłacił ?. Klient: Nie. Na to kolega: No tak myślałem, eter Panu wyłączyli, biegnij Pan na pocztę a my zrobimy przegląd radia. Delikwent pobiegł zapłacić abonament a ja wymieniłem bezpiecznik.

Dzieląc czas między naukę, nasłuchy i okazyjną reperację odbiorników radiowych ukończyłem w 1950 roku szkołę średnią i rozpocząłem studia na Wydziale Łączności Politechniki Warszawskiej (obecny Wydział Elektroniki).

Po pomyślnym ukończeniu studiów w 1955 dostałem na Uczelni skierowanie (tzw. Nakaz Pracy) do Centralnego Biura Projektowo Badawczego Budownictwa Kolejowego „Kolprojekt” w Warszawie. Młodsi na pewno nie wiedzą co to był nakaz pracy. Otóż, mówiąc w dużym uproszczeniu, było to według ówczesnych władz „planowane i celowe zagospodarowanie młodych kadr inżynierskich zgodnie z potrzebami socjalistycznej gospodarki”.

Początkowo mieszkałem w hotelu pracowniczym z moim nieodłącznym odbiornikiem nasłuchowym i ciągle miałem kłopoty z odbiorem CW. Dopiero Armia zadbała abym doszlifował telegrafię, gdyż po roku pracy powołano mnie na kilkumiesięczny kurs doskonalenia rezerwy oficerów łączności LWP. Po kursie nadawałem kluczem sztorcowym i odbierałem tekst mieszany (literowo – cyfrowy) z szybkością 16 - 20 grup/minutę.

Niedługo po tym, z inicjatywy kolegi Henryka Paszkowskiego - SP5HP (sk), przy biurze w którym pracowałem, powstał klub LOK - SP5PKP. Prezesem klubu został SP5HP. Współpracowałem z Nim między innymi przy kompletowaniu sprzętu i konstrukcji nadajnika klubowego. Przez wiele lat byłem jednym z operatorów stacji klubowej a także Wiceprezesem bardzo aktywnego w tym czasie Klubu.

Za namową Prezesa SP5HP wstąpiłem do PZK i uzyskałem znak nasłuchowy SP5-1234. Po odbyciu stażu nasłuchowego i zdaniu egzaminu przed Komisją, której przewodniczył kolega Wacław – SP5WL, w dniu 27.10.1969 otrzymałem licencję i znak SP5DZ.

Klub działał prężnie, radiostację SP5PKP można było usłyszeć na pasmach prawie codziennie. Musiało to „kogoś” zaniepokoić o czym świadczy rozmowa, którą przeprowadził jeden z członków Dyrekcji z Prezesem SP5HP i ze mną. Dyrektor: „ Jest taka delikatna sprawa. Złożył mi wizytę pewien energiczny Pan i upewniał się czy aby klub jest dobrze nadzorowany. Zwrócił mi uwagę, że biuro wykonuje bardzo często dokumentacje poufne a nawet tajne a w klubie prowadzi się łączności przeważnie w języku angielskim i nie wiadomo z kim. Dalej powiedział On, że oczywiście niczego nie podejrzewa, ale niedobrze by było gdyby jednak coś było inaczej. Proszę was Koledzy weźcie to pod uwagę”. Podziękowaliśmy za informację i uspokoiliśmy Dyrektora żeby się nie martwił zapewniając, że wszystko jest OK.

Do czasu rozwiązania klubu, co nastąpiło w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, SP5PKP skupiał a także wychował wielu młodych krótkofalowców.

Przypomnę kilka znaków: SP5CPY – Andrzej, SP5BMP – Janusz, SP5DZD – Józek, SP5AAW – Tadeusz (wyemigrował do Australii), SP5ADG - Zbyszek (mój bardzo dobry znajomy - pracuje i działa w Kanadzie jako VE3CTL),SP5DBR – Waldek ( pracuje i działa w USA jako N4PL), SP5ATS – Włodek, SP5ECZ – Irek (sk). Znaków kilku innych Kolegów nie pamiętam – przepraszam, ale cóż wiek robi swoje.

Pod własnym znakiem rozpocząłem pracę w eterze w końcu 1969r po modernizacji i uruchomieniu okazyjnie odkupionego od SP5ATS lampowego pięciopasmowego nadajnika KF, pracującego z modulacją AM i CW z mocą 50W. Nadajnik umieszczony był w obudowie radiostacji RBM1. W drugiej takiej samej obudowie mieścił się zasilacz. Odbiornikiem był wypożyczony z klubu demobilowy lampowy USP-2. Mieszkałem wówczas w Warszawie przy ulicy Przechodniej na 8 piętrze. Z okna do drzewa zawiesiłem antenę LW 40 m. Pierwsze QSO pod własnym znakiem przeprowadziłem w dniu 09.11.1969 z kolegą klubowym Andrzejem SP5CPY.

Rok później, mimo znacznej wagi sprzętu, zorganizowałem miesięczną symboliczną ekspedycję do „źródeł”, do mojej Rodziny w Opocznie i pracując tam pod znakiem SP5DZC/7 byłem pierwszą stacją dającą z tego powiatu punkty do dyplomu SPPA. Później moje letnie ekspedycje stały się tradycją. Pracowałem kilka razy jako SP5DZC/1 (Darłówek, Dąbki, Rowy, Okole), SP5DZC/2 (Dębki, Krynica Morska), SP5DZC/4 (Wojciechy), SP5DZC/5 (Józefosław).

W 1972 zmieniłem QTH. Przeprowadziłem się na ulicę Grzybowską do mieszkania na pierwszym piętrze. Uzyskałem zgodę administracji na zainstalowanie na dachu na 16 piętrze anteny GP7. Z okna do słupa ulicznej latarni oświetleniowej powiesiłem LW 40m.

Po powrocie z kilkumiesięcznej praktyki w LM Ericsson w Szwecji, kupiłem okazyjnie w 1975 roku fabryczny pięciopasmowy nadajnik firmy KENWOOD (Trio) TX-310 sterowany VXO. Aby w pełni wykorzystać możliwości tego urządzenia dobudowałem w obudowie TX tranzystorowo – lampową część odbiorczą oraz zewnętrzne VFO i w ten sposób stałem się posiadaczem pierwszego własnego transceivera SSB o mocy wyjściowej 10W. Ponieważ, po doświadczeniach z emisją AM, wydawało mi się, że 10W SSB to mało – zbudowałem wzmacniacz liniowy na dwóch GU50 sterowanych w katodzie.

Po ogłoszeniu stanu wojennego zdeponowałem sprzęt w wyznaczonym przez władze magazynie spodziewając się, że nie potrwa to długo, jednak myliłem się bardzo. Zniecierpliwiony, głodny wiadomości co się dzieje na pasmach, korzystając z tego, że moja niezawodna antena – LW 40m jeszcze wisiała, odkurzyłem i podczas letniego urlopu 1982 uruchomiłem mój poczciwy stary odbiornik nasłuchowy. Nasłuchy prowadziłem ponad miesiąc. Zaniechałem po tym jak zjawili się u mnie, prawdopodobnie zwabieni wiszącym LW, dwaj panowie ze Służby Bezpieczeństwa , którzy po przeszukaniu doradzili mi abym antenę zdemontował, co szybko wykonałem.

Po pewnym czasie „znajomi” panowie zjawili się ponownie, chyba po to aby sprawdzić czy czegoś nowego nie wykombinowałem bo z dachu budynku, w którym mieszkam, dwa dni wcześniej pracowała przenośna radiostacja „Solidarność”. Ponownie dokonali przeszukania, nic nie znaleźli. Napędzili mi jednak trochę strachu i na wszelki wypadek zdemontowałem mój odbiornik. Pozostały tylko lampy i kondensator strojeniowy. W drugiej połowie 1983 roku, zgodnie z zarządzeniem, złożyłem w PIR „Kartę aktualizacji zezwolenia na posiadanie i używanie amatorskiej radiostacji indywidualnej”. W odpowiedzi, bez jakiegokolwiek pisemnego uzasadnienia, zostałem poinformowany, że zezwolenia nie otrzymam. Myślę, że „maczali tu palce” dwaj panowie, którzy odwiedzali mnie wcześniej. Od tej decyzji odwołałem się do Głównego Inspektoratu PIR, który po ośmiu miesiącach odwołanie uwzględnił i wydał upragnione Zezwolenie.

W 1989 roku kupiłem mój pierwszy fabryczny TRX Icom IC-725 a w następnych latach: 1993 – Icom IC-718, 1998 – Yaesu FT- 997A, 2011 – Yaesu FT-950 i w 2020 – Yaesu FT991A. Te dwa ostatnie oraz anteny GP7 i LW40m stanowią obecne wyposażenie mojej stacji. Wcześniejsze TRX’y odstąpiłem początkującym krótkofalowcom.

Czy jestem aktywnym krótkofalowcem? Sądzę, że tak. Przeprowadziłem ponad 70000 QSO różnymi technikami na dostępnych pasmach KF. Mimo zaawansowanego wieku (90 lat) biorę wciąż czynny udział w wielu Zawodach. Również sponsoruję niektóre Zawody drobnymi upominkami. W rewanżu otrzymuję pamiątkowe dyplomy z podziękowaniami.

Od 07.10.2009 do 30.12.2010 pod znakiem okolicznościowym SP65DZC podsumowałem moją 65 letnią przygodę z radiem. w 2013 roku firma Bombardier Transportation Rail Engineering Sp. z o. o. (w której założeniu aktywnie uczestniczyłem) obchodziła 20-lecie. Z tej okazji pracowałem pod znakiem okolicznościowym 3Z20RE a pięć lat później jako 3Z25RE. W roku 2014 znalazłem Sponsora co umożliwiło polskiej grupie FIRAC zorganizowanie krótkofalarskich dni kolejarza. W tym dniach byłem aktywny jako SN2014DK.

W swoim dorobku posiadam także kilka udanych konstrukcji sprzętu KF (PA, QRP).

Nie kolekcjonuję dyplomów ale przez te 52 lata uzbierałem ich sporo. Poniżej kilka przypadkowo wybranych a wśród nich najstarszy – ZIEMIA BYDGOSKA – rok 1974 a także MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ DZIECKA – 1.12.1980 ostatni z „minionego okresu”.

Mam również kilka dyplomów międzynarodowych uzyskanych za pośrednictwem www.eQSL.cc

Poza PZK jestem członkiem Polskiej Grupy FIRAC, SP-OTC oraz Rag Chewer’s Club.

Czy czuję się człowiekiem spełnionym ? Tak czuję się człowiekiem spełnionym zarówno rodzinnie jak i zawodowo.
Blisko 60 lat temu ożeniłem się. Miałem wspaniałą, rozsądną, wyrozumiałą i akceptującą moje hobby Żonę. Dochowaliśmy się dwójki dzieci (syn i córka) i doczekaliśmy dwóch wspaniałych dorosłych już wnuczek.

A zawodowo? Jak wspomniałem wcześniej z tzw. Nakazem Pracy trafiłem do Kolprojektu w Warszawie. Osiągałem kolejne stanowiska od asystenta projektanta do kierownika pracowni. Wykonałem szereg poważnych opracowań projektowych dla wielu znaczących inwestycji jak między innymi elektryfikacja linii kolejowej Warszawa – Gdynia czy Centralna Magistrala Kolejowa.

Czynnie uczestniczyłem we wdrażaniu kolejnych systemów urządzeń sterowania ruchem kolejowym i jestem współposiadaczem kilku patentów w tej dziedzinie.

Za pionierskie zespołowe opracowanie i wdrożenie programu umożliwiającego projektowanie tablic zależności dla stacyjnych urządzeń zabezpieczenia i sterowania ruchem kolejowym przy zastosowaniu pierwszego polskiego lampowego komputera ZAM-2 otrzymałem w 1968 roku Wyróżnienie Naczelnej Organizacji Technicznej.

W drugiej połowie lat 80-tych w Kolprojekcie pojawiły się pierwsze komputery. Na zdjęciu w tle widoczny jest Commodore 128 jeden z pierwszych w mojej pracowni. Commodore 128 dysponował tylko 128 kB pamięci operacyjnej, 48 kB pamięci ROM i stacją dyskietek 5,25”. Mimo tego dzielnie wspomagał mnie w prostych ale pracochłonnych pracach projektowych i w prowadzeniu pracowni. Pisząc to widzę w wyobraźni uśmiechy na twarzach młodzieży siedzącej przed „wypasionym” sprzętem czytającej te wspomnienia i jednocześnie uświadamiam sobie jak wielkiego postępu technicznego byłem aktywnym uczestnikiem. W Kolprojekcie przepracowałem 37 lat. Gdy w 1993 roku opuszczałem firmę moja pracownia dysponowała już niezłymi PC-tami.

W latach 80-tych aktywnie działałem w Stowarzyszeniu Elektryków Polskich. W 1987 roku otrzymałem Srebrną Odznakę Honorową SEP a w roku 1988 uzyskałem tytuł Rzeczoznawca SEP.

W styczniu 1993 objąłem stanowisko Prezesa Zarządu utworzonej w tym czasie Spółki ABB Rail Engineering Ltd. (obecnie po zmianie udziałowców Bombardier Transportation Rail Engineering Polska Spółka z o.o.). Działalność Spółki jest związana z techniką transportową, a szczególnie z komputerowymi systemami bezpieczeństwa dla sterowania i automatyzacji w transporcie kolejowym. Aktywnie uczestniczyłem w adaptacji i wdrożeniu pierwszego na sieci PKP komputerowego systemu zabezpieczenia i sterowania ruchem pociągów EBILOCK. W roku 1999 zrezygnowałem z funkcji Prezesa Zarządu Spółki i przeszedłem na emeryturę pozostając w firmie do 2016 roku jako konsultant.

Czy moje 60 lat pracy zostały docenione ? Uważam, że tak. Zostałem uhonorowany wieloma dyplomami, nagrodami oraz odznaczeniami resortowymi i państwowymi. Najbardziej cenię sobie Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla rozwoju transportu kolejowego oraz Odznakę Honorową Zasłużony dla transportu Rzeczypospolitej Polskiej , które otrzymałem na wniosek nowego Zarządu Spółki. Jest to dla mnie nie tylko ocena przez najbliższe otoczenie mojego dorobku, ale również podsumowanie mojej pracy zawodowej.

W wywiadzie, który ukazał się w Świat Radio (Grudzień 2016 strony 46 – 49 „Janek SP5DZC wspomina”), zapytany przez Redaktora Andrzeja SP5AHT o moją aktywność krótkofalarską, opisałem swoje dokonania kończąc: Mam nadzieję, że Opatrzność będzie łaskawa i w 2021 r. uda mi się uczcić krótkofalarski jubileusz moich 90 urodzin pod znakiem SP90DZC.

Dziś wypada podziękować Opatrzności za to, że spełniły się moje odważne plany.

Czy jestem zadowolony z tego, że wybrałem takie hobby? Oczywiście tak !!! Gdybym mógł cofnąć się o te kilkadziesiąt lat postąpiłbym tak samo.

Janek – SP5DZC

Warszawa - Maj 2021