Gwidon Edmund Damazyn ps. „Baron” SP2BD

 

Gwidon Edmund Damazyn ps. „Baron”SP2BD  urodził się 21.10.1908 r. w Bydgoszczy. Rodzicami jego byli Aleksy Damazyn i Kazimiera Damazyn z domu Waligóra. Edukację rozpoczął w Krotoszynie, gdzie zamieszkała rodzina Damazynów. W dniu 31.10.1925 r.  przeprowadził się do Poznania i zamieszkał na ul. Za Bramką 5a  i kontynuował edukację. Został członkiem Poznańskiego Klubu Krótkofalowców i otrzymał znak PL 707. W Poznaniu zakończył edukację i uzyskał tytuł radiotechnika. Na początku lat trzydziestych wrócił do Bydgoszczy i zamieszkał na ul. Toruńskiej 49. Ponownie przeprowadził się i zamieszkał na ul. Poznańskiej 14 m. 5 w Bydgoszczy. W dniu 27.02.1934 r. powstał Bydgoski Klub Krótkofalowców. W tym samym roku Gwidon wstąpił do BKK i otrzymał znak nasłuchowy SPL 462.W sprawozdaniu Biura QSL PZK za 1935 r. wykazany jest na 155 pozycji z liczbą 26 kart QSL

Był zatrudniony na stanowisku kierownika technicznego zakładów „Natawis” w Bydgoszczy. Gwidon przyczynił się do zdobycia przez jego zakład złotego medalu na wystawie PME w Warszawie za radioodbiornik „Herold”.

W kwietniu 1936 r. ożenił się z Janiną Waszak. Pod koniec roku zamieszkali w Warszawie na ulicy Koszykowej 50. Wcześniej został członkiem „Polskiego Klubu Radjo Nadawców” i otrzymał znak SPL849.

Z notatki z rozmowy przeprowadzonej przez Jerzego Miśkiewicza SP8TK z Anatolem Jeglińskim SP5CM w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku wynika, że Gwidon wniosek o wydanie zezwolenia złożył jesienią 1938 r. Do wniosku załączona była opinia władz wojskowych z czego wynika, że był pracownikiem zakładów wykonywających m. in. pracę na rzecz wojska. Gwidon licencję ze znakiem SP2BD otrzymał wiosną 1939 r. (Wówczas prefiks SP2 był przyznawany wojskowym i pracownikom cywilnym, którzy związani byli z wojskiem.) Żona Gwidona opowiadała swojej córce Beacie, że ojciec nawiązywał łączności z całym światem. Na krótko przed wybuchem II Wojny Światowej został powołany do wojska.

Po wejściu Niemców do Warszawy, pod nieobecność Gwidona, Gestapo przeprowadziło rewizję w jednym z trzech pokoi mieszkania państwa Damazynów. Zabrano wszystkie części, podzespoły i dokumentację techniczną z wyjątkiem radiostacji. Żona Gwidona przypuszczała, że to pewnego rodzaju prowokacja w wyniku, której Gwidon po powrocie z wojska może pojawić się na falach eteru. Aby nie kusić losu wraz z koleżanką zniszczyła radiostację i pozbyła się pozostałości. Gwidon, gdy powrócił do domu, zgłosił się na Gestapo aby wyjaśnić powód konfiskaty. Znał dobrze język niemiecki i dlatego swobodnie walczył o swoja własność. W pierwszej fazie wizyty rozmowa w języku niemieckim była wg Gwidona zupełnie przyzwoita, ale zakończyła się stwierdzeniem gestapowca, że ma wyjść i cieszyć się, że nie został aresztowany. W tym czasie zajął się działalnością konspiracyjną. Kolportował ulotki, organizował zebrana i nielegalnie słuchał radia. W jego gabinecie spotykało się kilku kolegów. Jego mieszkanie znalazło się pod baczną obserwacją gestapo. W dniu 29.03.1940 r. Gwidon został aresztowany. Wraz z nim aresztowano m.in. inż. geodetę Romualda Krzywosińskiego, nauczyciela i pisarza Leona Wanta oraz Józefa Fuchsenbronnera. Wszyscy zostali osadzeni na Pawiaku.

Jednoznacznie stwierdzić można, że inne źródła podające informacje, że aresztowany został w Bydgoszczy i przewieziony na Pawiak są nieprawdziwe.

W związku ze znajomością językaangielskiego i niemieckiego był więziennym tłumaczem, zajmował się też naprawą radioodbiorników. Zaangażowany był w pracę w konspiracyjnej siatce łączności.

W dniu 23.03.1941 r. wraz z 100 innymi więźniami przewieziony został do obozu koncentracyjnego KL Buchenwald i przypisano mu numer 712.

Prawdopodobnie powodem umieszczenia Gwidona w obozie był to, że był pracownikiem zakładów działających na rzecz wojska i czynnym krótkofalowcem. W czasie przesłuchań na Pawiaku nie znaleziono dowodów na przestępstwo i wpisano w dokumentach, jako przyczynę aresztowania, handel walutą.

Zygmunt Zonik w swej książce zatytułowanej „Depesza za muru śmierci” pisał:

„W pewnym momencie załamał się równy dotąd szereg więźniów. Młody, wysoki i szczupły mężczyzna stracił równowagę. Był nim Gwidon Damazyn, znany pod pseudonimem „Baron”, inżynier radiowiec z Warszawy, konstruktor odbiorników. Aresztowany został wiosną 1940 r. pod bliżej niesprecyzowanym zarzutem, iż wie coś o jakieś nielegalnej radiostacji. Zaprzeczył wszystkiemu kategorycznie, a że dowodów gestapo nie miało, osadzono go na Pawiaku, skąd trafił do buchenwaldzkiego transportu”.

Z analizy dokumentów obozowych wynika, że osadzony został za nielegalny handel dewizami i uznany za więźnia politycznego. Jako zawód podał technik elektryk-radiomechanik.

Umieszczony został w obozie głównym w bloku 27. Pod koniec maja 1941 r. Gwidon został wezwany na przesłuchanie do okienka nr 2 biura raportów.

Z. Zonik pisze:

„Było to miejsce, skąd wywoływanych odprowadzano na przesłuchanie do Wydziału Politycznego. Zdarzało się, „zapotrzebowany”, który znalazł się w rękach gestapo, nigdy już stamtąd nie powracał. Gwidon powrócił z przesłuchania bardzo zmieniony. Jego podłużna, myśląca twarz o dobrych oczach była kredowo biała. Stał się roztargniony. Odgłosy rozmów brzmiały mu w uszach jak daleki szum morza. Wszelkie pytania zbywał milczeniem. Okazało się, ze gestapo wznowiło śledztwo w jego sprawie. Inżynier mógł się więc spodziewać najgorszego.”

Od kwietnia do sierpnia 1941 r. pracował przy osuszaniu terenu, a przez kolejne 12 miesięcy w intendenturze SS. Do jego obowiązków należało utrzymywanie porządku i prace naprawcze. W sierpniu 1942 r. pracował w komandzie elektryków, a następnie wrócił do intendentury SS gdzie pracował do wyzwolenia obozu.

Włączył się w struktury ruchu oporu, a w związku ze znajomością radiotechniki zajął się budową odbiornika radiowego, który pozwolił na słuchanie informacji z frontów wojny.

Zygmunt Zonik w książce „Tajna radiostacja” pisze:

„W tych warunkach organizacji zależy na każdym zaufanym antyfaszyście, oddanym sprawie wyzwolenia obozu. Komitet Podziemny uchwalił, że organizacja musi mieć własne radio, a w następnej kolejności radiostację. W realizacji tego zadania kierownictwo czerwonych bardzo liczyło na Damazyna. Inżynier, zaskoczony ale i mile połechtany, odparł, że nie jest pewien, czy zasłużył na tak wielkie zaufanie, samo przystąpienie zaś do konspiracji poczytuje sobie za ogromny zaszczyt…… Wobec tego, ponieważ jestem uprawniony przez samo kierownictwo do wystąpienia w jego imieniu, oświadczam ci - u podniósł się i wyprostował - że od tej chwili jesteś członkiem tajnej organizacji, kierowanej przez podziemną komórkę Komunistycznej Partii Niemiec i kontaktujesz się tylko ze mną. Będziesz wykonywał rozkazy samego Komitetu, ja jestem łącznikiem. Twój pseudonim konspiracyjny: „Edmund” ”.

Pozyskane z nasluchu radiowego informacje o poczynaniach aliantów motywowały więźniów do wzmocnienia dzialania organizacji ruchu oporu i podjecia próby przeżycia .

Wchodził w skład sekcji wojskowej Międzynarodowej Organizacji Wojskowej więźniów KL Buchenwald, która powstała pod koniec 1943 r.

Sekcja ta była zbrojnym ramieniem Międzynarodowego Komitetu Obozowego, którego szefem był niemiecki komunista Walter Bartel. Gwidon zbudował na potrzeby kierownictwa IMO kolejny odbiornik, który przechowywany był przez jego szefa Heinricha Studera.

Gwidon, wraz z innymi kolegami, opracowali schemat telegraficznego nadajnika radiowego na fale krótkie, a następnie nasz bohater zbudował to urządzenie. Zainstalował antenę pod dachem budynku kina obozowego.

W dniu 8.04.1945 r. w obliczu likwidacji obozu i więźniów Gwidon otrzymał polecenie nadania

na falach eteru rozpaczliwego wezwania o pomoc w języku angielskim i niemieckim.

„Do Aliantów! Do Armii Generała Pattona. Tu obóz koncentracyjny Buchenwald! SOS! Wzywamy Pomocy. Chcą nas ewakuować. SS chce na zlikwidować.”

Komenda obozu zorientowała się, że sygnały telegraficzne pochodzą z terenu obozu i poleciła wyłączenie zasilania. Gwidon był przygotowany na taką okoliczność i już wcześniej zorganizował agregat prądotwórczy.

Rosyjski jeniec - radiotelegrafista Konstantin Iwanowicz Leonow powtórzył wezwanie w swoim języku. Amerykanie potwierdzili odbiór wezwania, które Gwidon podał w języku polskim:

„KL Buchenwald. Wytrzymajcie! Spieszymy Wam z pomocą. Sztab III Armii”

Z relacji polskiego współwięźnia Teofila Witka, który obserwował transmisję wynika, że po otrzymaniu radiotelegramu Gwidon zemdlał.

Przed przybyciem III Dywizji Pancernej Armii USA w obozie wybuchło powstanie więźniów. Większość SS-manów uciekła, a wtedy więźniowie rozpoczęli walkę. Opanowali bramę i wieżyczki strażnicze, przejęli kontrolę nad obozem. Dzięki akcji Gwidona i powstaniu, przy życiu wyzwolenia obozu doczekało 21 000 więźniów.

Po wejściu amerykanów komendantem obozu został kapitan Cool, który po kilku dniach zorganizował bankiet z udziałem generała Pattona.

Z. Zonik pisze:”Chciał też poznać osobiście radiotelegrafistę, który nadał depeszę, przejętą przez sztab jego armii. Damazyn został zaproszony na bankiet, którym amerykańskie dowództwo zamierzało uhonorować konstruktora. Bankiet miał miejsce w dawnej kantynie SS, w której zaledwie kilka dni temu bywali oficerowie ze stan-darte „Thüringen”. Zakłopotanego inżyniera posadzono po prawej ręce generała. Patton pogratulował Polakowi, wypytując przy okazji o konstrukcję jego krótkofalówki. - Jest pan mistrzem w swoim zawodzie. Chciałbym mieć pana w swoim sztabie łączności - powiedział żegnając się z Damazynem”.

Gwidon w wyzwolonym obozie został do dnia 2.05.1945 r.

Po powrocie z KL Buchenwald wrócił do domu w Warszawie. Uruchomił warsztat radiotechniczny przy ulicy Hożej 1. Warsztat stał się z czasem miejsce spotkań najaktywniejszych krótkofalowców, którzy przeżyli wojnę. Tam właśnie nad przyszłością Polskiego Związku Krótkofalowców debatowali min. Brodziak Jan ex. SP1QC, Jegliński Anatol ex. SP1CM, Musiałowicz Wacław ex SP1YX i Damazyn Gwidon ex SP2BD.

Efektem tych spotkań i innych odbywających się w całej Polsce było zebranie założycielskie entuzjastów krótkofalarstwa, które miało miejsce w dniu 13.10.1946 r. W grupie 24 krótkofalowców był także Gwidon. Na zebraniu wybrano komitet organizacyjny, w skład którego weszli mjr Ksionda Rościsław (ex SP2RC) - jako przewodniczący, kpt. Jegliński Anatol (późniejszy SP5CM) wice-przewodniczący, Musiałowicz Wacław (późniejszy SP5YX) wice-przewodniczący, Rutkowski Jerzy (późniejszy SP5AB) sekretarz oraz Damazyn Gwidon (ex SP2BD) jako skarbnik.

Również z wypowiedzi SP5CM, Gwidon (na wniosek władz nadzorujących tj. Urzędu Bezpieczeństwa) wykluczony został ze składu pierwszego powojennego nieoficjalnego Zarządu Głównego (Komitetu Organizacyjnego) Polskiego Związku Krótkofalowców. Również później złożony przez Gwidona wniosek o zezwolenie amatorskie, został załatwiony odmownie. Anatol SP5CM zaproponował poparcie swemu przyjacielowi z przedwojennej Bydgoszczy, ale ten uznał się upokorzony przez władze i ponownego wniosku nie złożył. Jednocześnie zrezygnował z dalszej działalności organizacyjno-krótkofalarskiej.

W 1966 r. Gwidon wraz z rodziną w ramach „Pociągu Przyjaźni” odwiedził Muzeum „KL Buchenwald”. Pani Beata widziała kącik poświęcony jej ojcu z podaniem imienia i nazwiska.

W dniu 1.11.2020 wnuk Gwidona pan dr. Jeremi Mizerski przebywający na kontrakcie w Niemczech odwiedził muzeum i stwierdził, że urządzenia wykonane przez dziadka nadal są wystawione, ale zniknęła tabliczka z nazwiskiem.

Z informacji Fundacji Polsko-Niemieckiej wynika, że po wojnie Gwidon ukończył zaocznie studia i uzyskał tytuł inżyniera. Po przymusowej likwidacji prywatnego zakładu pracował w Spółdzielni Pracy Eureka na ulicy Freta 39 na stanowisku kierownika Kontroli Technicznej. (Eureka - Przedsiębiorstwo Doświadczalno-Produkcyjne Elektronicznej Aparatury Pomiarowej).

Odznaczony został Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari (w 1959 r.), Medalem Zwycięstwa i Wolności 1945 (w 1966 r.) oraz Krzyżem Partyzanckim (w 1971 r.)

Gwidon Damazyn zmarł nagle w dniu 16.10.1972 r. w swoim samochodzie przed domem. Pochowany został na cmentarzu Bródnowskim (kwatera 2H I 1-2) w Warszawie przy ul. Św. Wincentego 83. Przez długie lata jego przyjaciele z obozu zostawiali na jego grobie własnoręcznie napisane karteczki.

Jedna z nich autorstwa więźnia nr 129 658 pokazujemy poniżej. Nie możemy pokazać pisemnego podziękowania jakie Gwidon otrzymał od Gen. Pattona oraz powojennej legitymacji PZK z nr 001.

Pani Beata wypożyczyła je krótkofalowcom i do dzisiaj nie doczekała się zwrotu.

Ze względu na postać Gwidona Damazyna powyższy materiał traktujemy za wstępny i liczymy na udostępnienie nam kolejnych informacji uzupełniających lub korygujących.

 

TNX; Pani Beacie Mizerskiej - córce Gwidona, SP8MRD, SP5CCC, p. Zygmunt Zonik, p. A. Grabowskiej, 

 

                                      opr. SP3CUG, SP8TK, SP8DA, SP9LDB, SP6AEG, SP2BZR, SP8GSC