LESZEK DUNIEC SP5BYF ex. SP8BYF, SP6BYF

LESZEK DUNIEC SP5BYF urodził się 04.09.1945 r. w Chełmie. W 1952 r. rozpoczął naukę w szkole podstawowej w Chełmie. W szczenięcych latach pierwszym kontaktem z radiotechniką było oczywiście poszukiwanie stacji na domowym odbiorniku radiowym marki Pionier. W wieku chłopięcym czasem przychodziła Leszkowi ochota na zdjęcie tylnej ścianki radioodbiornika i dokładnego przyjrzenia się jak to działa. Jednak ojciec szybko i skutecznie zniechęcił go do jakiejkolwiek ingerencji w jego wnętrze. Więc raczej o zamiłowaniu do radiotechniki mówić nie można.

Od 1959 r. kontynuował naukę w I Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Czarnieckiego w Chełmie. O radioamatorstwie czy krótkofalarstwie jego wiedza była żadna, aż do pewnego jesiennego popołudnia 1962 r. W ramach przygotowań do matury oraz egzaminu wstępnego na studia brał udział w zajęciach Kółka Fizycznego, które prowadziła śp. Irena

Stanisławska, nauczycielka fizyki, a jednocześnie wychowawczyni jego klasy. (Działaczka konspiracji niepodległościowej inwigilowana przez UB i SB). I wtedy właśnie podczas jednego z cotygodniowych spotkań pojawił się zaproszony gość. Pani Irena przedstawiła go następująco „jest to mój wychowanek, który liceum ukończył parę lat przed wami. Jest aktywnym krótkofalowcem, a podczas nauki w liceum jego rodzice obawiali się, że zbyt dużo uwagi poświęca swojemu hobby, przez co może zaniedbywać się w nauce. W związku z powyższym posiadany przez niego sprzęt był okresowo gwałtownie eksmitowany z domu”.  Pani Irena występowała w roli mediatora i wyjednywała zgodę na ponowne instalowanie radiostacji w domu. Gościem tym okazał się Tadeusz, wówczas SP8HT. Szczególne zainteresowanie wzbudzały karty QSL z odległych i egzotycznych krajów, które w młodych duszach potęgowały tęsknotę za poznawaniem świata. Pani Irena była wspaniałym nauczycielem i wychowawcą, wiedziała jak akceptowane przez nią wzorce podpowiadać swoim wychowankom. I to z pozoru niewinne spotkanie na Kółku Fizycznym zostawiło trwały ślad w wyobraźni Leszka i jego kolegi ze szkolnej ławki - Jurku późniejszym SP5LM (SK). Obecnie Leszek żartuje, że wówczas Tadeusz trwale i nieuleczalnie zaraził ich bakcylem krótkofalarstwa, który jakiś czas trwał w uśpieniu, aby rozwinąć się w stan choroby przewlekłej. Oczywiście w tamtym okresie najważniejszym zadaniem było uzyskać świadectwo dojrzałości i dostać się na wymarzone studia. Złożył stosowne papiery na Politechnikę Warszawską. Jednak sytuacja życiowa jego rodziców akurat w tym momencie tak się skomplikowała, że zmusiła ich do podjęcia decyzji o budowie domku jednorodzinnego. Ofiarą tej decyzji padły akademickie aspiracje syna, gdyż usłyszał oświadczenie rodziców, że nie będą w stanie jednocześnie budować domu i wspierać go finansowo podczas studiów. Był rozżalony i zły na cały świat. Dwaj jego najbliżsi koledzy z klasy wybierali się do Oficerskiej Szkoły Łączności w Zegrzu k. Warszawy i znając sytuację namawiali Leszka, aby poszedł razem z nimi. Postanowił zrobić na złość rodzicom za tę wyrządzoną mu „krzywdę” i podjął decyzję o pójściu do OSŁ.  Na świadectwie maturalnym pozostał ślad w postaci zapisu o złożeniu dokumentów na P.W.  Spotkanie Leszka z wojskiem rozpoczęło się 23 września 1963 r. – na ten dzień miał wyznaczoną datę stawienia się w OSŁ. Okazało się, że przybył do Zegrza jako jeden z pierwszych potencjalnych podchorążych. Oczywiście zaprzęgnięto ich do urządzania bazy koszarowej dla mających stawić się pozostałych kolegów. Dwa dni nosili stalowe łóżka. Mimo iż na śniadanie czy kolację zjadali po 6 pajd chleba, to i tak byli ciągle wściekle głodni. Ich prace miały miejsce blisko magazynów żywnościowych i udało im się "pozyskać" kostkę masła i bochenek ciepłego jeszcze chleba. Pałaszowali zdobycz w zaroślach i wówczas powiedział swojemu przyjacielowi, że wybór tej szkoły to pomyłka i sugerował aby szybko się z tego wycofali. Kolega zgodził się z nim, ale zaproponował żeby poczekać z tym jeszcze z tydzień. Ten tydzień trwał 34 lata, 8 miesięcy i 12 dni do czasu, gdy został przeniesiony do rezerwy na własną prośbę. Z obecnej perspektywy oceniając swoją ówczesną „krzywdę” oraz wybór dokonany na złość rodzicom raczej jest przekonany, że mimo iż tok nauki w szkole oficerskiej daleko odbiega od uroków życia studenckiego, mimo iż zbyt szybko wszedł w dorosłość, to tak ciekawego życia chyba był nie miał wybierając inną drogę. Zdaniem Leszka był to czysty przypadek.

Według publikowanych wspomnień już na przełomie lat 1963/1964 koledzy z jego rocznika w Szkole Oficerskiej podjęli starania celem utworzenia klubu krótkofalowców przy OSŁ.  W maju 1964 r. odbyły się spotkania założycielskie, a 29 maja 1964 r. Klub Krótkofalowców został oficjalnie zarejestrowany w PZK. Pierwszą licencję klub otrzymał 27 maja 1965 r. ze znak wywoławczym SP5PSL. Kierownikiem stacji był Józek SP5QW ( obecnie SP1QW) , a instruktorem Tomek SP5BCA obecnie SP7BCA. We wspomnieniach kolegów grzecznościowo wymieniony jest jako osoba z grona współzałożycieli klubu. Do aktywnej pracy w klubie dołączył jesienią 1964 albo wiosną 1965 r. Jak to w życiu bywa, chętnych było wielu, ale w praktyce przy klubie pozostała garstka zapaleńców. Leszka nie interesowały zbytnio ani sprawy organizacyjne klubu (to była domena Tomka), ani też tajniki techniczne konstruowania radiostacji klubowej (którymi zajmował się Józek). On został jednym z pierwszych operatorów SP5PSL Przy stacji spędził setki godzin i przeprowadził tysiące łączności zaliczył dla SP5PSL wiele nowych krajów. Posługiwał się imieniem Leszek, a w łącznościach zagranicznych ksywą Less. Wiosną 1966 r. Krzysztof SP5HS, który jako Sekretarz Generalny PZK bywał częstym gościem w klubie wraz z Andrzejem SP5AHZ zachęcili pierwszą grupę ochotników do zdawania egzaminu na Świadectwo Uzdolnienia.  Do egzaminu, który odbył się w gmachu ówczesnych związków zawodowych przy ul. Nowy Zjazd 1  w Warszawie , gdzie wówczas miał swą siedzibę ZG PZK oraz  Oddział Warszawski PZK , przystąpiło łącznie 4 podchorążych. Zostali zwolnieni ze sprawdzianu alfabetu Morse’a, a tylko przepytani z przepisów oraz z zasad prowadzenia QSO w ruchu amatorskim. Było to o tyle zasadne, że radiotelegrafię mieli opanowaną z tytułu zajęć w szkole, a zarazem duże doświadczenie w pracy na różnego typu radiostacjach średniej mocy oraz na radiostacji klubowej SP5PSL. W efekcie przybyły nowe licencje dla Mariana SP6BYE (SK), Leszka SP8BYF, Staszka SP7BYG i Janka SP5BYI.

 Nie wiedząc w jaki zakątek kraju zostanie rzucony przez ślepy los po ukończeniu szkoły we wniosku o zezwolenie podałem adres rodziców w Chełmie. Licencja ze 1632/66 z datą 15.XI.1966 r. Później koledzy z Biura ZOW PZK w Lublinie zdziwieni byli, że tak długo nie odbierał legitymacji PZK i licencji. Nie wiedzieli skąd się u nich wziął. Pierwsza legitymacja członkowska PZK o numerze 46/67 wystawiona była na dzień 22.03.1967 r. przez Władysława SP8SZ i Zbigniewa SP8HR. Leszek przypisany został do jedynego w Chełmie na ówczesne czasy Radioklubu LOK. Po ukończeniu szkoły jesienią 1966 r. został skierowany do pracy w 2 Ośrodku Rozpoznania Radioelektronicznego w Przasnyszu. Wtenczas okazało się, że znak SP5BYF byłby właściwszy. Krótko potem przekonał się, że jednostka jak ognia boi się wszelkiego „zakłócania” eteru przez postronne radiostacje, a wydanie zgody na posiadanie radiostacji dla wojskowego byłoby równoznaczne ze zgodą dla krótkofalowców cywilnych „na mieście”. Wszelkie starania Leszka o zgodę przełożonych, mimo przychylności kolejnych dowódców jednostki, okazywały się nieskuteczne, a stawiane mu warunki i propozycje z jednej strony wcale niegwarantujące uzyskania tej zgody, a z drugiej – uznawane przez Leszka za niemoralne, bezwarunkowo odrzucał. I to było właśnie powodem, dla którego wcale nie śpieszył się z odbiorem swojej licencji z ZOW PZK w Lublinie. Natomiast w Chełmie miały w tym samym czasie miejsce zdarzenia, których sobie zupełnie nie przypomina, chociaż wykluczyć w nich jego udziału całkowicie nie można. Wpisanie do legitymacji ZOW PZK, że jest członkiem Radioklubu LOK w Chełmie nie było takie bezpodstawne. Otóż z oryginalnych dokumentów sporządzonych 30.XII.1966 r. (których skany użyczył Andrzej SP8FNA) wynika, że został wybrany Prezesem Zarządu Klubu Młodego Technika przy Chełmskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Chełmie powstałego pod patronatem Zarządu Powiatowego Ligi Obrony Kraju. W późniejszych dokumentach nazwa została zmodyfikowana i brzmiała: „Klub Młodego Technika” Ligi Obrony Kraju przy Chełmskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Wiceprezesem został Wiktor Korkosz (późniejszy SP8ENS), sekretarzem Wiesław Chorążeczewski (późniejszy SP8CGE ), skarbnikiem Anna Skorupa (późniejsza SP8BAQ).  Natomiast w imieniu Prezesa (czyli  Leszka) podpisał ktoś w zastępstwie. starających  się przezwyciężyć bariery biurokratyczne i systemowe, aby jak najszybciej móc aktywnie zająć się krótkofalarstwem.  W 28 lutego 1967 r. klub został zarejestrowany w PZK, a 27.10.1969 r. otrzymał zezwolenie Nr. 359/K/69 na radiostację klubową o znaku SP8KIF. Kierownikiem radiostacji była Anna Skorupa SP8BAQ.Była to pierwsza YL na lubelszczyźnie posiadająca licencję. Natomiast 

W 1968 r. finalizuje się sprawa powołania drugiego klubu krótkofalowców w Chełmie, tym razem pod egidą PZK. Do rodziców Leszka mieszkających w Chełmie wczesną jesienią 1968 r. zgłosił się Ryszard SP8BSP (obecnie VK2BSP) z prośbą o kontakt z synem. W ten sposób nawiązany kontakt korespondencyjny. Leszek namówiony przez Ryszarda do współuczestnictwa w tworzeniu klubu, które w praktyce polegało na tym, że 19.12.1968 r. napisał oświadczenie, że zgadza się pełnić funkcję instruktora radiostacji klubowej w Chełmskim Klubie Krótkofalowców PZK im. PKWN przy Lubelskich Zakładach Przemysłu Cementowego.   

Już kilka dni później, bo 10 stycznia 1969 r. klub został zarejestrowany w PZK. W dwa dni później – 12 stycznia 1969 r. miało miejsce zebranie organizacyjne klubu z udziałem ówczesnego Sekretarza Generalnego PZK – Krzysztofa SP5HS, na którym ukonstytuowały się władze klubu, a prezesem został Ryszard SP8BSP.  Zezwolenie na radiostację klubową Nr.316/K/69 o znaku SP8PRL klub otrzymał z PIR-u dość szybko, bo z datą 25 marca 1969 r. Kierownikiem radiostacji został SP8BSP,   a  instruktorem  SP8BYF. Zarząd Główny PZK Przekazał klubowi dwie radiostacje R805 oraz odbiornik US9. Może to się wydać dziwne, ale jakoś tak się złożyło, że Leszek nie był ani w klubie SP8KIF ani w SP8PRL, a przez długi czas jedynym znanym mu osobiście chełmskim krótkofalowcem był Tadeusz SP8HT. O tym, że Leszka szkolny kolega Jurek, wówczas SP8-1925, a od 1975r. SP5LM, także zaraził się tym hobby dowiedział się dopiero na początku lat 80, a Jurek i jego brat Andrzej SP8FNA byli jedynymi, oprócz SP8HT, przedstawicielami chełmskich krótkofalowców, których osobiście znał.

W 1969 roku opuścił niegościnny dla krótkofalowców garnizon i przeniósł się do Warszawy. Co ciekawe, że zaledwie parę lat później w owym garnizonie kolejnemu pokoleniu hobbystów udało się utworzyć przy jednostce wojskowej całkiem prężny klub krótkofalowców i wtedy nikomu to już nie przeszkadzało. Mieszkanie w Warszawie otrzymał dopiero wiosną 1972 r. i sprowadził żonę mieszkającą dotychczas w Przasnyszu. Te trzy lata, w każdy weekend autobusem PKS z ul. Żytniej jeździł do Przasnysza. Mieszkając w Warszawie ponownie złożył prośbę do dowódcy o wydanie zgody na posiadanie radiostacji indywidualnej i ku jego zdziwieniu w dniu  11.11.1972 r. zgodę taką otrzymał bez żadnej zwłoki i jakichkolwiek warunków. Wystąpił o przeniesienie licencji z okręgu SP8 do SP5 i w dniu 15 stycznia 1973 r. otrzymał drugie kolejne zezwolenie Ministerstwa Łączności nr 265/1/73, tym razem na znak SP5BYF. W końcu wszystkie niezbędne pozwolenia otrzymał i wystarczyło udać się do specjalistycznego sklepu, aby drogą kupna nabyć odpowiednie dla ambicji i kieszeni urządzenie nadawczo-odbiorcze. Ale wówczas takich możliwości nie było. Przystąpił więc do konstruowania nadajnika z zasilaczem. Ponieważ dostęp do podzespołów i części radiowych był dość ograniczony, a i swoich zdolności radiotechnicznych nie był zbyt pewny powstawała konstrukcja „wisząca w powietrzu” czyli plątanina kabelków i przewodów. I tak krok po kroku. Oczywiście taka konstrukcja była niezwykle awaryjna, a w przypadku, gdy coś przestawało działać znalezienie błędu graniczyło z cudem i było niezwykle czasochłonne. Liczyło się jednak jedno - jak najszybciej wyjść w eter pod własnym znakiem. Pierwsze eksperymentalne wyjście w eter miało miejsce w dniu 15.04.1973 r. gdy nawiązał łączność Wojtkiem SP5GOH z Warszawy na telegrafii w paśmie 3,5 MHz. Kolejną łączność uskutecznił dopiero po paru miesiącach tj. 9 lipca na fonii z Staszkiem SP5COC z Warszawy również w paśmie 3,7 MHz. W styczniu 1974 r. uruchomił pasmo 14 MHz, a w marcu 7 MHz. Ten okres pracy na pasmach zakończył 28 sierpnia 1974 r.

Jednocześnie z uruchamianiem się w eterze podjął studia magisterskie. Zaliczył pierwszy rok studiów i był zmuszony całą swoją aktywność zawiesić na kołku. 

Nie był to łatwy okres łącznie udało mu się zrobić 502 łączności, w tym potwierdzić 32 kraje do DXCC. Radiostacja z zasilaczem plus odbiornik zajmowały sporo miejsca w mieszkaniu typu M2 (czyli 27,5 m kwadratowego). Córka, która wówczas już potrafiła przemieszczać się raczkując po mieszkaniu i czasem pozostawała pod  wyłącznym nadzorem Leszka odziedziczyła po mim zainteresowanie radiotechniką oraz ciekawość świata. Udawało się jej wetknąć metalowe przedmioty do gniazdka elektrycznego lub też wspiąć się na okno i podziwiać świat z wysokości 7-go piętra w otwartym oknie, bo jej ojciec pochłonięty był przeszukiwaniem pasma. Do tego praca zawodowa i podwyższanie kwalifikacji. 

We wrześniu 1974 r. zdeponował licencję w OI PIR Warszawa w związku z kilkuletnim służbowym wyjazdem za granicę. 

Podczas pobytu za granicą, w styczniu 1976 r. odwiedził min. muzeum nauki i techniki Evoluon w Eindhoven działające od 1966 r. pod patronatem Philips’a. Wybrał się tam głównie dlatego, że jedną z ekspozycji była amatorska radiostacja krótkofalowa PE2EVO. Miał nadzieję na nawiązanie kontaktów i uzyskanie informacji - myślał już o zakupie sprzętu przed powrotem do kraju. Od spotkanego tam PA0DOC uzyskał adres sklepu ze sprzętem krótkofalarskim oraz jego TOP listę tego, co można zakupić: 1. Yaesu FT-101E; 2. Kenwood TS-520; 3. Drake TRC-4. W sklepie doszło podstawowe kryterium zakupu - konfrontacja z cenami. Wielokrotnie pielgrzymował do tego sklepu, aby się napatrzeć i powzdychać.  Ostatecznie kupił to, co w 1977 r. było na jego kieszeń- transceiver firmy Yaesu – Sommerkamp FT-250.

Powrócił do kraju wiosną 1978 r. z rodziną powiększoną o jeszcze jedną córeczkę, która urodziła się zagranicą, ale wkrótce z Warszawy został służbowo przeniesiony do Wrocławia. Po wielu miesiącach oczekiwania jego rodzina też przeprowadziła się do również pięknego Wrocławia. W dniu 12 kwietnia 1979 r. otrzymał uprawnienie operatorskie klasy „A” o nr PIR-16/225/79 oraz zezwolenie ze znakiem SP6BYF. Zgłosił się do prężnie działającego klubu SP6PRT, który mieścił się kilkaset metrów od miejsca jego zamieszkania, przy tej samej ulicy. Spotkał tam znakomitych kolegów, rozkochanych w łowieniu DX-ów - Zenka SP6FER (SK), Jurka SP6BAA (SK), Jurka SP6FVF i wielu innych. W OW PZK zawsze mile witał Adam SP6OF (SK), zresztą też weteran łącznościowiec. Po zainstalowaniu anteny typu W3DZZ wziął udział w pierwszym w jego krótkofalarskiej karierze SPDX Contest 1979. Głównym celem startu było sprawdzenie anteny. Od 13 kwietnia 1980 r. do końca roku pracował pod okolicznościowym znakiem SR6BYF nadanym z okazji 50-lecia PZK. Przybywało nawiązanych łączności, kart QSL oraz potwierdzonych krajów. W dniu 24 maja 1982 r. po spełnieniu warunków i weryfikacji kart QSL potwierdzających łączność ze 100 krajami został przyjęty do SPDX Klubu i wpisany na listę pod numerem 297/R.

Ostatnią łączność w 1981 r. miał 6 grudnia. Po 13 stycznia 1981 r gruchnęła wieść, że składany sprzęt do depozytu OI PIR we Wrocławiu magazynowany jest w pomieszczeniu słabo wentylowanym oraz układany jeden na drugim jak leci. Nie sprawdzał czy to prawda, ale postanowił swoje FT-250 do depozytu nie oddawać. Sporządził pismo, że urządzenie nadawczo-odbiorcze, zostało przyjęte do depozytu jednostki wojskowej. Zamiast pieczątki odbiłem rewers monety 20-groszowej i pismo zostało wysłane. Nikt go o nic potem nie pytał. A urządzenie rzeczywiście wyniósł do swojej pracy, bo zdarzały się różne cuda. Otóż żona Leszka pewnego razu wykonywała fotografie budynku szkoły podstawowej na przeciwległym rogu ulicy, które miały być zamieszczone w jej pracy dyplomowej. Dwa dni później zgłosili się dwaj panowie w towarzystwie milicjanta z zapytaniem czy to ona wykonywała fotografie na ulicy. Pytają zaś dlatego, że jednej pani mieszkającej po sąsiedzku skradziono aparat fotograficzny i ona rozpoznała, że jego żona wykonywała zdjęcia właśnie takim samym aparatem. Oczywiście przy okazji spisano dane osobowe.  Obawiał się, że każdy pretekst będzie dobry, aby dokonać rewizji w mieszkaniu i FT-250 padłaby tego ofiarą. Obawy te nie były nieuzasadnione. W niedługi czas potem dowiedział się, że jakaś osoba napisała (nie wie dokładnie co to było – czy anonim czy też zwykły donos) do Wojskowej Służby Wewnętrznej, że z zawieszonej w podwórku anteny (czyli jego W3DZZ) nadawane są nielegalne audycje Radia Solidarność.  Ktoś, kto wówczas nie mieszkał we Wrocławiu to może nie wiedzieć, jaką wściekłość ówczesnych władz wywoływały te audycje i jak zawzięcie poszukiwano urządzeń, z których były nadawane.  I znowu miał szczęście (albo też nieszczęście, bo teraz byłby kombatantem i ofiarą tamtego systemu), gdyż osoba, której polecono sprawdzić co to za antena i czyja ona jest, po zapoznaniu się ze szkicem i adresem odparła bez wahania – przecież to jest antena jego kolegi Leszka SP6BYF, a tę antenę jemu osobiście pomagałem zawiesić. Później okazało się, że ów donosiciel, był bardziej płodny. Napisał donos również do Służby Bezpieczeństwa, która fakt ten odnotowała, ale chyba donosu nie potraktowała zbyt poważnie. Leszek otrzymał jednak sygnał, że „coś na niego mają”.  Pierwszą łączność po przerwie przeprowadził dopiero 8 kwietnia 1983 r. 

Okres pobytu i nadawania z Wrocławia z perspektywy lat okazał się najpiękniejszy w Leszka pracy na falach krótkich, a także najpłodniejszy. Kontynuował rozpoczęte studia, tym razem w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Wrocławskiego, które pomyślnie ukończył z tytułem magistra politologa.  Liczbę "zrobionych" nowych krajów powiększył dwukrotnie, a potwierdzonych prawie trzykrotnie (na koniec 1983 r. miał 132 potwierdzone kraje do DXCC). W połowie 1983 r. powrócił z powrotem do Warszawy, lecz stałe miejsce zamieszkania uzyskał dopiero w 1986 r. i wówczas do Warszawy przeprowadziła się jego rodzina. Trzy lata, w każdy prawie weekend kursował pociągami pośpiesznymi na trasie Warszawa – Wrocław – Warszawa, by mieć kontakt z rodziną. Dla aktywności krótkofalarskiej oznaczało to długie przerwy z powodu konieczności uzyskiwania kolejnych zezwoleń, w tym także administracji budynków mieszkalnych na zainstalowanie anten, urządzanie kolejnych mieszkań. Od końca lipca 1983 r. do końca 1985 r. posiadał zezwolenie na pracę pod znakiem SP6BYF/5, o które musiał występować co kwartał, a czasem zdarzała się odpowiedź - "OI PIR we Wrocławiu odmawia wydania zezwolenia na czasowe zainstalowanie radiostacji i używanie znaku SP6BYF/5". Lata 1986 - 1987 to zupełny brak aktywności w eterze. O ile rok 1986 to okres przeprowadzki i urządzania mieszkania w Warszawie, to kolejny 1987 r. był okresem występowania o zezwolenia w nowym miejscu zamieszkania. Latem 1987 r. został członkiem Warszawskiego Klubu Krótkofalowców PZK w którym również spotkał wspaniałych kolegów – Andrzeja SP5AHZ (SK), Janka SP5JB (SK), został w tym klubie obdarzony funkcją skarbnika.  Mile wspomina zebrania członków WKK w Zespole Szkół Łączności im. Janusza Groszkowskiego przy Al. Stanów Zjednoczonych 24.  W sierpniu otrzymał licencję ponownie na znak SP5BYF oraz pozwolenie z wojska na posiadanie indywidualnej radiostacji. Późną jesienią administracja zgodziła się na zainstalowanie anten KF na dachu budynku.  Więc w końcu 1987 r. już był gotowy do rozpoczęcia kolejnej fazy aktywności na pasmach. Jednak przez dwa kolejne lata 1988 – 1989 pracował z drugiego stałego, czyli podwarszawskiego QTH posługując się znakiem SP5BYF/A Dopiero w kwietniu 1990 r. zainstalował anteny i przeniósł radiostację do własnego mieszkania, więc w końcu miał ją cały czas „pod ręką”, a nie tylko w weekendy i święta.  Ta sielanka nie trwała długo – ostatnie QSO przeprowadził  28.05.1991 r. I historia się powtórzyła – licencja do depozytu PIR, transceiver FT-250 odkupił Zbyszek SP6CZ, anteny kilkanaście lat później oddał Wieśkowi SQ5ABG z przeznaczeniem dla biednego klubu. W dniu 17.10.1991 r. protokolarnie przekazał obowiązki skarbnika WKK koledze Jankowi Dołęgowskiemu SP5NOR. W listopadzie 1991r., będąc już w stopniu pułkownika WP, wyjechał wraz z rodziną jako Attaché Obrony, Wojskowy, Morski i Lotniczy w Królestwie Holandii. Utrzymywał kontakty z żołnierzami weteranami z 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka oraz 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego i zrzeszających ich organizacjami. Żołnierze ci po wojnie zamieszkali głównie z Holandii, Belgii, Wielkiej Brytanii i Kanadzie. Były one szczególnie intensywne w okresie obchodów 50. rocznicy wyzwolenia Holandii. Był członkiem Komitetu Uroczystości Pogrzebowych generała Stanisława Maczka, dowódcy 1 DPanc oraz współorganizatorem jego pogrzebu na Polskim Wojskowym Cmentarzu Honorowym w Bredzie, w dniu 23 grudnia 1994 r.

Jego misja zakończyła się w 1995 r. Po powrocie do kraju ukończył studia podyplomowe na Wydziale Strategiczno-Obronnym Akademii Obrony Narodowej w zakresie służby zagranicznej (kierowanie misjami pokojowymi). W czerwcu 1998 r. wypowiedział umowę o pracę i uzyskał status pułkownika w stanie spoczynku. Był już „wolnym” człowiekiem, ale nadal nie mógł zagrzać miejsca. Wybudował piękny dom w Wawrze (gmina, a obecnie dzielnica Warszawy), następnie przeniósł się do przeciwległej części Warszawy na Bemowo, aby w końcu osiąść w Grodzisku Mazowieckim. Ostatni raz przedstawił karty QSL do weryfikacji w grudniu 1991 roku i wedle Listy All Time SPDXC miał odnotowany stan 205/208 krajów. Otrzymał jeszcze na początku lat 90. kilka potwierdzeń nowych krajów, ale w międzyczasie lista krajów do DXCC uległa dużym przeobrażeniom.

Wielką przyjemność sprawiło mu odnowienie uprawnień operatorskich, czyli otrzymanie Świadectwa Klasy A Operatora Urządzeń Radiowych oraz nowego Pozwolenia Radiowego. 

Jego koledzy - krótkofalowcy, to kolejno na różnych etapach życia: SP1QW, SP7BCA, SP7RFD, SP5LM, SP5COC, SP6FER, SP6BAA, SP6FVF, SP5JB i wielu innych.

Pustkę po krótkofalarstwu wypełnia mu genealogia. Od kilkunastu lat prowadzi blog Duniec Family, gdzie zgłębia tajniki pochodzenia osób o nazwisku Duniec (doszedł do 1399 r.), odczytuje różne akta, działa to mniej więcej „jak wywołanie ogólne CQ CQ CQ”, zgłaszają się Duńcowie lub ich potomkowie z różnych zakątków świata. Stwarza to możliwość wielu kontaktów interpersonalnych. A co ustali opisuje na blogu. Ponadto prowadzi fanpage na Facebook’u o bieżących problemach miasta i gminy, w której aktualnie mieszka, liczba czytelników przekroczyła tysiąc i ciągle rośnie. Lokalnym władzom i liderom z różnych partii nie szczędzi krytyki, a i centralnym władzom nieraz też się oberwie.

Tak się ułożyło, że córki ukończyły zagraniczne szkoły i uczelnie i wybrały na swoje stale miejsce zamieszkania inne kraje europejskie. Odwiedza je podróżując autem. Będąc przezornym, ma świadomość, że z któregoś kolejnego wyjazdu może nie powrócić. Wolał więc się zabezpieczyć, aby córkom nie zrobić kłopotu. Stąd poniższa decyzja przedstawioną poniżej:

“Pochowany zostanę na Cmentarzu Komunalnym w Grodzisku Mazowieckim (Szczęsne) w Alei Zasłużonych. Obok mnie pochowany już jest generał broni pilot, Dowódca Sił Powietrznych w latach 2005-2007, a także major pilot - kapitan samolotu TU-154M o numerze bocznym 101, który zginął wraz całą załogą i państwową delegacją w katastrofie pod Smoleńskiem”.

TNX: SP5BYF, SP7BCA

                                                           SP3CUG, SP2BZR, SP8TK