SP3MEP - moja droga do krótkofalarstwa

Jeśli ktoś mnie pyta, jak zostałem krótkofalowcem, to zawsze odpowiadam: „krótkofalowcem jestem dzięki Ryśkowi SP3CUG”

SP3MEP - moja droga do krótkofalarstwa.

Z krótkofalarstwem pierwszy raz zetknąłem się w roku 1977, jako niespełna 13-letni harcerz trafiłem wraz z innymi harcerzami (około 10 chłopaków) do klubu SP3ZAH działającego w Lesznie.

Jakże wielkie wrażenie na mnie i na innych wywarło włączone radio – samoróbka - wtedy innych nie było, (prawie). Był to TRX SSB/CW na 3,5 MHz  wykonany przez SP3FFR , radio na półprzewodnikach z końcówką lampową, które „piszczało i syczało”, było tam słychać różne rozmowy -  czysta magia (VFO pływało, ale kto by tam na to zwracał uwagę).  Ryszard SP3CUG był wtedy komendantem Hufca ZHP, tak czy owak, był „kimś” i o krótkofalarstwie wiedział wszystko, tak przynajmniej wtedy mi się wydawało. Rysiek SP3CUG poobjaśniał nam „co i jak, co z czym się je,” na odchodne zaś powiedział zdanie, które pamiętam do dziś: „jeśli zostanie was trzech, to będzie super.” Pomylił się -  zostało nas dwóch - ja i Darek SP3MEQ (SK). Ja jednak już wtedy wiedziałem, że to jest to „coś” co jest absolutnie tym, co mi jest „potrzebne” do życia. Zaczęliśmy regularnie chodzić  do klubu, czyli raz w tygodniu, dla mnie absolutnie za rzadko. Tak czy owak, złapałem bakcyla na maxa, licencje nasłuchową uzyskałem jakoś „zaraz”.  Zostałem SP-4126-LE, czyli już byłem KIMŚ. Zaliczyłem tysiące nasłuchów, wysłałem kilka tysięcy kart QSL za nasłuchy, karty wykonywałem sam. Nie wiem czy otrzymałem 20% odpowiedzi, dlatego do dziś, jeśli dostaję kartę od nasłuchowca to odsyłam natychmiast kartę „direktem”, wiem jak nasłuchowiec czeka na kartę, pamiętam, jak ja czekałem. Rozwijałem się operatorsko - za pozwoleniem rodziców i Ryśka zaczęliśmy chodzić do klubu na „nocki”.  Cieszyła każda łączność, robiliśmy zwykłe Qso i „DX-sy” oczywiście na ssb, o telegrafii wtedy jeszcze nie myślałem. To były mega piękne czasy. Jako że byłem harcerzem, to zaczęliśmy jeździć na obozy harcerskie, które organizowała Komenda Hufca ZHP, a SP3CUG był komendantem obozów. My, członkowie klubu  jeździliśmy kilka dni wcześniej i rozbijaliśmy namioty, kopaliśmy latryny itp. Jeździliśmy oczywiście jako drużyna łącznościowców. W 1979 roku z podekscytowaniem czekałem na obóz w Lubniewicach, gdzie miał być kurs krótkofalarski z nauką telegrafii. Nie muszę chyba mówić, jak byłem „podjarany”. To były ciężkie trzy tygodnie - nauka radiotechniki, BHP, „tego i tamtego”, no i telegrafia - praktycznie od rana do wieczora „titanie”. Tu spotkałem człowieka, który „ukształtował” mnie jako krótkofalowca.  Był to Janek SP3CYY, który nauczył mnie (i innych) telegrafii. Do dziś, jeśli rozmawiamy na paśmie, to mu „wytykam”, że to przez niego „titam”.  Bardzo mu za to jestem wdzięczny. Obozy harcerskie same w sobie były mega przeżyciem. Pamiętam, że w Lubniewicach, jak to na obozach harcerskich różnie bywało. Były warty, ale wiadomo -  młodzi ludzie zamiast pilnować obozu,  rozglądali się za harcerkami, no i jednej nocy harcerze z obozu po drugiej stronie jeziora „dmuchnęli” nam flagę z masztu. Wiadomo -  to zniewaga, więc następnej nocy została wysłana ekipa w celu „odbicia” flagi, ale przezorni  przewidzieli i flagi na maszcie nie było. No to „dmuchnęliśmy” im dwa kajaki. Na drugi dzień zrobiła się afera, przyjechał komendant tamtego obozu i z razem z naszym komendantem kazali zwrócić kajaki, ale co z tego, skoro my nie pamiętaliśmy, gdzie je schowaliśmy? Nie pamiętam, jak się to zakończyło, ale niestety na koniec obozu nie uczestniczyłem w egzaminie na świadectwo uzdolnienia, bo na trzy dni przed końcem trzech z nas zostało wydalonych z obozu. Musieli przyjechać po nas rodzice, chryja była że ja pitolę. Jednak ja i Darek SP3MEQ (SK)  nie poddaliśmy się i do egzaminu przystąpiłem w dniu 8.04.1980 w PIR Poznań przy ulicy Niezłomnych 1. Telegrafia poszła mi jak z płatka, najgorzej mi szło z elektroniki (nigdy nie byłem i nie jestem w tym mocny), ale będący w komisji Janek SP3AMZ jakoś mi to zaliczył.  Licencja nadawcza ze znakiem SP3MEP została wydana w dniu 4.11.1980, ale do mnie dotarła „troszkę” później. Mniej więcej wtedy rozeszły się moje drogi z Ryszardem SP3CUG i odszedłem z klubu SP3ZAH, jednak wspomnienia z działalności w tym klubie są najmocniejsze i najlepiej wspominam ten czas.  Praca w Leszczyńskim Polnym Dniu, najwyraźniej pamiętam edycję "Leśniczówki". Dostaliśmy pokoik w leśniczówce Nowy Świat i zapewne przez nieuwagę leśniczy  zostawił w szafie trzy butelki wina własnej roboty. Słaby wynik wtedy mieliśmy, zapewne słabe "warunki" były. Klub SP3ZAH w tamtych czasach organizował różne rajdy, różne spotkania, prace z terenu, piękne czasy. Czas spędzony w SP3ZAH z SP3JUA, SP3HUW i innymi wspominam najlepiej, jednak już wtedy szukałem „czegoś innego”.  Byłem młody, miałem skończone ledwo 15 lat, jak wspomniałem trafiłem do SP3PEI. Tam atmosfera była „luźniejsza”, bardzo dobrze wspominam czas  tam spędzony. W SP3PEI z kolegami SP3BJK (SK), SP3EAR i innymi, trwało to bodaj od roku 1980 do 13 Grudnia 1981, w tym czasie ja i Darek SP3MEQ (SK) byliśmy „wypożyczani” do klubu SP3KNI, jeździliśmy na zawody jako reprezentanci klubu LOK. Zawody nazywały się chyba Wielobój Łączności LOK.  W drużynach byli potrzebni juniorzy, SP3KNI ich nie miał, a w tamtym czasie ja i SP3MEQ (SK) całkiem nieźle sobie radziliśmy na CW. Od momentu uzyskania licencji do ogłoszenia stanu wojennego pracowałem na RBM-1 na CW, w tamtych czasach w moim wieku, tylko tą emisją mogłem pracować z określoną mocą, takie były przepisy. Pierwsze QSO przeprowadziłem w dniu 5.01.1981 o 16:43 ze stacją SP6AON Kaziu Wrocław. Po ogłoszeniu stanu wojennego, licencje, jak i urządzenia musiały być zdeponowane w Urzędzie Telekomunikacyjnym. Miałem wtedy skończone ledwie 17 lat, po prawie równo dwóch latach dostałem list z wyznaczonym terminem do odbioru licencji, wyznaczony termin był na dzień 17 października 1983. Złośliwością losu (lub szczęściem) było to, że na dzień 18 października 1983 roku miałem wezwanie do stawienia się do odbycia Zasadniczej Służby Wojskowej. W tamtych czasach licencje należało zdeponować na czas odbywania zasadniczej służby wojskowej, ja jednak postanowiłem tego nie robić, licencję odebrałem i wsadziłem do szuflady, a następnego dnia pojechałem do Chorzowa  do Wojska, na dwa lata, nie miałem nawet 19 lat. W wojsku próbowałem się dostać do łączności, nawet mnie chcieli, bo na testach z CW wypadłem całkiem, całkiem, gubiłem się tylko na tych „ruskich” literach, jakoś „jakow, szura,” i inne, czy jakoś tak, ale niestety nie zgodzili się, uznali, że będę całkiem dobrym kierowcą. Z perspektywy czasu wyszło całkiem dobrze, że byłem kierowca, a nie łącznościowcem. Służbę wojskową zakończyłem w październiku 1985, oczywiście starałem się wrócić do krótkofalarstwa, jednak był to czas założenia rodziny. Do krótkofalarstwa „na serio” wróciłem w końcówce roku 1987, kiedy to z Leszna przeprowadziłem się do Strzyżewic. Odnowiłem kontakt z Ryśkiem SP3CUG, pamiętam co wtedy powiedział: „nie wierzyłem, że jeszcze wrócisz do krótkofalarstwa”.  Jednak radio to magnes. W czasie, gdy PZK „było w Lesznie” przez  około 1,5 roku ja i moja żona pracowaliśmy w CB Qsl. Od roku 1987 jestem „czynny” praktycznie cały czas, pracuję tylko na CW i SSB, absolutnie nie interesują mnie inne emisje, nie mam bladego pojęcia o emisjach cyfrowych ani o UKF/VHF Nie, żebym był przeciw, ale interesuje mnie tylko CW i SSB. Nie jestem wybitnym DX-menem, jednak staram się zaliczać ciekawe stacje. Od wielu lat najbardziej pociąga mnie praca w zawodach, najbardziej na CW, staram się rozwijać operatorsko,  od „zawsze”, czyli od wiosny 1977 jestem członkiem PZK. To takie moje wspomnienie:  "Jak zostałem krótkofalowcem".

vy 73 Jurek