AUGUSTYN WAWRZYNEK – SP6BOW

Moja przygoda z krótkofalarstwem zaczęła się na początku lat sześćdziesiątych. Słuchałem kiedyś radia na falach krótkich na radioodbiorniku „Stolica”. Usłyszałem ku swemu zdziwieniu prywatne rozmowy. Bardzo mnie zainteresowały. Zacząłem więc systematycznie nasłuchiwać na tych falach. Dowiedziałem się potem, że to po prostu takie hobby radioamatorów. 

Dodam tu, że jako młody chłopak w wieku 13 lat zachorowałem na chorobę Heinego-Medina (polio), której przebieg był u mnie bardzo ostry. Pozostało po niej trwałe kalectwo - paraliż kończyn. Trudno było się z tym pogodzić, że tak nagle marzenia młodzieńczych lat pękły jak mydlana bańka. Z powodu inwalidztwa bardzo wtedy przeżywałem swoją samotność i dużo czasu spędzałem w domu. Mieszkałem w niewielkiej wiosce Steblów k. Krapkowic.

 

W 1962 roku zapisałem się do Polskiego Związku Krótkofalowców i od razu zacząłem aktywność pod znakiem nasłuchowym SP6-6801. A w 1964 roku zostałem przez zarząd Oddziału PZK  wyróżniony mianem najaktywniejszego nasłuchowca na Opolszczyźnie i uhonorowany dyplomem i nagrodą w postaci odbiornika radiofonicznego ”Nokturn”. Posiadał on fale krótkie z pasmem 80-40-20 i 15 metrów, do którego dorobiłem generator dudnieniowy BFO do odbioru stacji telegraficznych i sam w domu nauczyłem się   pracy na CW. 

W 1966 roku zdobyłem upragnioną Licencję nadawcy i znak SP6BOW. Byłem wtedy przez parę lat pierwszym krótkofalowcem w powiecie krapkowickim.

W szybkim uruchomieniu się na pasmach pomogli mi koledzy z zarządu Oddziału, którzy któregoś popołudnia niespodziewanie pojawili się u mnie z Opola na motocyklach i obdarowali mnie radiostacją 10RT, jednocześnie zawieszając mi w ogrodzie antenę Windom 40 metrów. 

I od tego czasu zaczęła się moja prawdziwa przygoda z krótkofalarstwem, a znak SP6BOW pojawiał się aktywnie na pasmach. Pomimo małej mocy z nadajnika około 10 wat, to w dzienniku stacyjnym zapisywałem codziennie wiele łączności zrobionych na telegrafii i fonii. W tym czasie poznałem na paśmie wiele równie młodych kolegów, którzy znając moją fizyczną niepełnoprawność odwiedzali mnie sprawiając mi dużą radość. Ponieważ miałem tu doskonałe warunki antenowe, więc przy tej okazji testowaliśmy różne drutowe anteny. Okazało się, że dipole dawały wyraźnie najlepszy efekt.

Mimo, że poświęcałem dużo czasu na rehabilitację, naukę i pracę zawodową, to krótkofalarstwo zawsze odgrywało u mnie nadrzędną rolę. Tak jak prawie wszyscy w tamtych latach, nadajnik zbudowałem sobie sam. Dopiero po wielu latach przy wsparciu finansowym ze strony rodziców kupiłem sobie urządzenie fabryczne transceiver TS520. Moje dotychczasowe QTH opuściłem po zawarciu małżeństwa z Marią SP6OUH. No cóż po 40 latach zrobiłem QSY za głosem serca i zamieszkałem w Kędzierzynie-Koźlu. Tu używałem przez długi czas FT757GX, a aktualnie mam FT897D. Przez wiele lat pracowałem wyłącznie na antenach typu dipole, na których to udało mi się zaliczyć 99 % krajów z listy DXCC. Jednak obecnie od paru lat na wyższych pasmach używam 3-elementowego Beama A3S. Ponieważ mieszkam w dużym bloku i nie chcąc mieć problemów, staram się tylko sporadycznie używać wzmacniacza PA.

Jestem członkiem SPDX Clubu od 1982 roku. Na swoim koncie mam zaliczonych około 200 000 QSOs oraz potwierdzonych kartami QSL 340 krajów wg aktualnej listy DXCC.

Bardzo fascynują mnie również łączności z małymi wysepkami rozsianymi na morzach i oceanach. Aktualnie z takich wysepek do programu IOTA posiadam 1092 karty QSL.  

Zarząd SPDXC powierzył mi więc funkcję Managera współzawodnictwa IOTA SPDXC, którym się zajmuję już od 2008 roku.

A w 2015 roku RSGB IOTA doceniając moje zaangażowanie społeczne i osiągnięcia powierzył mi funkcję IOTA Checkpoint dla Polski, Estonii, Litwy i Łotwy. Funkcję tę nadal pełnię. 

W SP Old Timers Club posiadam numer członkowski 102 i mam zaszczytny tytuł "Nestor PZK". 

Od 1994 roku przez 17 lat byłem Award Managerem ZG PZK. Na przestrzeni tych lat wysłałem w świat na wszystkie kontynenty tysiące dyplomów. Nadsyłane do mnie zgłoszenia dyplomowe starałem się zawsze szybko i solidnie załatwiać tak, aby moi "klienci" byli zadowoleni i ze mnie i z PZK. W tym okresie współpracowałem również z redakcją miesięcznika Świat Radio przedstawiając na jego łamach regulaminy i dyplomy z różnych krajów. Od 1995 roku jestem też checkpointem w SP dla dyplomu WAZ wydawanego przez amerykański miesięcznik ”CQ Magazine”.

Jeżeli zaś chodzi o moją fascynację DIG-em (DIPLOM INTERESSEN GRUPPE), to członkiem tego prestiżowego ogólnoświatowego klubu zrzeszającego łowców dyplomów jestem od 1985 roku. Mój numer DIG jest 3618. Bardzo sobie cenię przynależność do tej międzynarodowej społeczności, a szczególnie wyznawanych przez jego członków reguł i zasad, których mottem jest przyjaźń i życzliwość. Bardzo chciałem aby taki klub powstał również w SP.  Nawiązałem w tej sprawie kontakt z Centralą DIG. Walter DL8JS DIG 001 i jego XYL  Ula DJ6QP zaprosili mnie do ich odwiedzenia. Byłem u nich wraz z moją XYL Marią SP6OUH i omówiliśmy szczegóły dotyczące powołania Sekcji DIG-SP i jej działalności w Polsce. Wszystkie zamierzenia wtedy pomyślnie się udały.  Do pomocy dołączył mi Czesław SP3FUK/DJ0MAQ. 

Aby móc jednak taką sekcję powołać, potrzeba było co najmniej 50 członków DIG w Pol¬sce. W dniu 23 września 2000 r. na zjeździe klubu OTC  – powołano Polską Sekcję DIG. Osiągnięcie tego celu było dla nas sukcesem i jakże wielką radością, stanowiącą uwieńczenie aktywnego zaangażowania wielu naszych członków, którzy powierzyli mi funkcję prezesa sekcji. W początkowej fazie działalności, mimo napotykanych trudności, staraliśmy się jednak nadać naszej sekcji odpowiednią rangę. Corocznie organizowane były "Maratony DIG-SP" i "Zawody Andrzejkowe", które cieszyły się zainteresowaniem nie tylko wśród członków DIG, lecz również pozostałych stacji SP. Doceniając naszą aktywność ZG PZK zarejestrował naszą sekcję jako Klub Specjalistyczny PZK.

Niestety po 12 latach prowadzenia sekcji z powodu pogorszeniu się mego stanu zdrowia zrezygnowałem z dalszego pełnienia tej funkcji, a nikt inny z członków nie chciał się podjąć tej pracy. I tak się to wszystko rozpadło. 

Mój pierwszy dyplom jako nadawca zdobyłem w 1968 roku. Jest nim dyplom NCA (Nicolaus Copernicus Award), wydawany wtedy przez klub PZK w Toruniu. Właśnie do tego dyplomu w moim bardzo licznym już zbiorze mam szczególny sentyment, ponieważ  od tego czasu stałem się łowcą dyplomów.   

Za ewidentne zasługi w 1995 r. otrzymałem Odznakę Honorową PZK, którą wręczył mi ówczesny prezes ZG PZK Ryszard Grabowski SP3CUG, a 10 lat później wyróżniono mnie Złotą Odznaką Honorową PZK. Wręczyli mi ją również osobiście ówczesny prezes ZG PZK Piotr Skrzypczak SP2JMR oraz prezesi d\s organizacyjnych  SP2PI i sportowych SP2BMX, którzy specjalnie przyjechali do Ciechocinka, gdzie przebywałem na kuracji sanatoryjnej. Przyznaną mi Złotą Odznakę Honorową PZK przyjąłem z  ogromną radością.                   

Niektórzy mówią mi: po co ci to wszystko, po co tracisz tyle czasu i energii. Ja jednak nie żałuję swojego zaangażowania w pracę społeczną i poświęconych jej chwil. Robię to z przyjemnością wyłącznie dla naszych hobbystów krótkofalarskich. Jest to praca, która daje mi satysfakcję. 

Sumując moją krótkofalarską działalność od pierwszego dnia aż do dzisiaj, jako radioamator-krótkofalowiec nigdy nie czułem się zawiedziony. Być krótkofalowcem znaczy radośnie żyć i mieć możliwie jak najwięcej życzliwych przyjaciół, na których zawsze można liczyć. Radość to móc otrzymywać pomoc w trudnościach. Szczególnie za okazaną mi pomoc jestem wdzięczny kolegom SP6JZL, SP6CIK, SP6DVP, SP6OJE, SP6OUJ i SP6KK.

Choć jestem przykuty do wózka inwalidzkiego - umęczony swoim znacznym stopniem niepełnosprawności i zmagający się już tyle lat z przeciwnościami losu, to staram się nigdy nie tracić wiary w siebie oraz tej nadziei, która pozwala mi iść przez życie godnie. I pomimo wszystko cieszący się z życia. A przede wszystkim z krótkofalarstwa.